czwartek, 2 listopada 2017

Nie czytać po zmroku

Tadeusz Baranowski, „Bezdomne wampiry o zmroku” / recenzuje Marta Szloser
Tematy wampirze, ani tym bardziej wilkołacze czy zombijskie, nie leżą w kręgu moich kluczowych zainteresowań. Staram się jednak być otwarta i jeśli trafię na publikację w nietypowej formie lub niosącą oryginalny przekaz, wątek wampirzy nie stanowi dla mnie przeszkody. Do tej pory moim ulubionym utworem traktującym o wampirach był kapitalny film „Co robimy w ukryciu?”, który bardzo polecam nawet wampirzym sceptykom. Teraz dołączyło do filmu zbiorcze wydanie komiksów Tadeusza Baranowskiego pt. „Bezdomne wampiry o zmroku”. Pozycja obowiązkowa dla wielbicieli wampirów, czarnego humoru oraz mistrza Baranowskiego!


Zakochałam się w tym komiksie od pierwszego spojrzenia na okładkę, którą zaprojektował Tomasz Leśniak. Jest absolutnie fenomenalna! Idealnie dobrana kolorystyka, świetny układ ilustracji i treści oraz gra cieniem i światłem. Śpiące w trumnach wampiry zapowiadają świetną zabawę, pełną czarnego humoru i absurdów. Koło takiej okładki trudno przejść obojętnie. Jeśli jednak nadal nie jesteście przekonani, przypomnę tylko kilka innych, kultowych komiksów Tadeusza Baranowskiego. Któż nie czytał w młodości (albo już jako dorosły) takich cudowności, jak „Skąd się bierze woda sodowa i nie tylko”, „Na co dybie w wielorybie czubek nosa eskimosa”, „Antresolka profesorka Nerwosolka” czy „Podróż smokiem Diplodokiem”?

Nowe, zbiorcze wydanie komiksów Baranowskiego o dwóch wampirach-nieudacznikach, Szlurpie i Burpie, to prawdziwa gratka dla fanów autora. W tomie tym znalazło się piętnaście krótkich, kilkuplanszowych historyjek – dwanaście z 1985 roku oraz trzy nowsze, z 2009 roku. Są to zarówno opowieści publikowane przed laty w czasopiśmie „Na Przełaj”, jak i takie, które nie były wcześniej nigdzie publikowane. Kilka historii powstało we współpracy Baranowskiego oraz belgijskiego scenarzysty Jeana Dufaux.

Wyklejka

Mogłabym długo rozpisywać się o absurdalnym, slapstickowym humorze, czarnym jak noc i ziemia. O fantastycznych bohaterach – nieporadnych, niestrasznych wampirach, które cienko przędą, często śmieszą, a czasem nawet skłaniają do refleksji. O piętnastu różnorodnych historiach, w których albo wampiry polują na ludzi, albo ludzie na wampiry. O wszystkich wątkach mniej lub bardziej wyraźnie zasygnalizowanych w komiksie. I w końcu o kapitalnych ilustracjach Baranowskiego, pełnych misternych detali i znakomicie oddających mroczny, cartoonowy świat Szlurpa i Burpa. Mogłabym, ale nie zrobię tego, ponieważ wyciągnięcie na światło dzienne nawet kilku smaczków z fabuły odbierze wam radość z lektury. Powiem tylko, że będzie się działo i na pewno nie będzie nudno!

Przykładowe plansze z komiksu

Może nie każdemu przypadnie zastosowanych w „Bezdomnych wampirach o zmroku” humor sytuacyjny. Może nie wszystkim spodobają się częste odniesienia do sytuacji politycznej – sama nie jestem fanką takich wtrętów, ale w tym przypadku dałam się uwieść Baranowskiemu i z zaskoczeniem zauważyłam, jak bardzo aktualne, mimo premiery większości opowieści w 1985 roku, są te polityczne „prztyczki” (osoby wrażliwe na te tematy uprzedzam, że jest tego w tym komiksie dość dużo; dla pasjonatów – pozycja obowiązkowa). Jeśli nie rozbawi was poślizgnięcie się na skórce banana, to być może docenicie słowne gierki, chwilami naprawdę mistrzowskie (przytoczę choćby „zmiany ustrojowe”, „lustrację” czy postać barona Franka Sztajna).

Jeśli myślicie, że wampiry uwielbiają cieplutką krew, to będziecie zaskoczeni, ponieważ w razie upałów chłodne zapasy z lodówki są tym, co wampiry (a przynajmniej Szlurp i Burp) lubią najbardziej. Jest tu trochę zaskoczeń. Te wampiry nie sieją grozy. Same są w trudnej sytuacji, nie mają się gdzie podziać, trudno im złapać ofiarę, by napić się świeżej krwi, ich oblicza ani zwyczaje nie budzą grozy. Może ludzie już się przyzwyczaili? Może Szlurp i Burp, z racji bardzo sędziwego wieku, nie są już tak straszni, jak kiedyś? A może wampiry w Polsylwanii mają po prostu trudniej niż te „z Zachodu”? Dlaczego mają trudniej? Cóż, ma z tym coś wspólnego zarówno biurokracja, dewaluacja, popkultura, wolny rynek, jak i służba zdrowia. Pełno tu marzeń o hemoglobinie i pełno dwuznaczności, zdarzają się rozmowy autora z bohaterami, zaskakujące zwroty akcji i niespodziewane odwiedziny. Ciągle coś się dzieje!

Przykładowe plansze z komiksu

Scenariusz scenariuszem, fabuła fabułą, jednym będzie się podobać, innym nie. Natomiast ilustracje powinny zachwycić wszystkich! Każda plansza, każdy najmniejszy nawet kadr to naszpikowane detalami dzieło, któremu można przyglądać się bardzo długo i z należnym autorowi podziwem. Pełno tu dziwnych miejsc, cmentarzy, zamków, podziemi, zdarzają się nawet dziuple. Jest mroczno, ponuro i karykaturalnie. Za pomocą dynamicznej, „gęstej” kreski Baranowski potrafi oddać każdą postać, krajobraz i nastrój. Dominuje stonowana kolorystyka, jaśniejsza w pierwszych opowieściach, a bardziej nasycona w kolejnych. Najczęściej pojawiają się barwy właściwe nocnym historiom, czyli szarości, czerń, granat, niebieskości, brązy beże, a także odcienie fioletu czy różu.

Zbiorcze wydanie wampirzych opowieści warto mieć na półce, bo cieszy nie tylko duszę czytelnika, ale i oko. Format 22 x 29,5 cm, twarda oprawa z piękną okładką, którą zachwycałam się już wcześniej. Kredowy papier, ciekawa wyklejka. Tom rozpoczyna się od krótkiej przedmowy Adama Ruska, a kończy spisem treści, czyli listą tytułów wszystkich epizodów. Wszystko razem składa się na całkiem przyjemne wydanie zbiorcze.

Przykładowe plansze z komiksu

Czytajcie „Bezdomne wampiry o zmroku”, ale uważajcie na krew lejącą się hektolitrami (przynajmniej w wyobraźni Szlurpa i Burpa), na ostre kły, wyskakujące z grobowców kościotrupy, osikowe kołki, paskudne zombie oraz cięty język i dynamiczną kreskę mistrza Baranowskiego. Wciągnie was do wampirzej dziupli zanim się obejrzycie...


Tadeusz Baranowski, „Bezdomne wampiry o zmroku”, Kultura Gniewu 2017, 88 s., cena: 59,90 zł.

Komiks na stronie wydawcy: http://www.kultura.com.pl/index.php?s=k_250&d=k