Nie wiem jak Bartosz Sztybor tego dokonał, ale udało mu się na zaledwie 48 stronach, z bardzo niewielką ilością prostego tekstu, zmieścić tak dużo treści, że wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Pozornie jest to lekka, zabawna historia o młodym żółwiu imieniem Tudo, któremu ktoś skradł skorupę i który wyrusza na poszukiwanie nowego domu. Ale to tylko warstwa wierzchnia. Komiks można czytać na wielu poziomach, a wnikliwa lektura może nas wiele nauczyć.
Tudo jest żółwiem indywidualistą, żyjącym na dużym luzie i lubiącym spokój. Swoją skorupę okleił nalepkami, które wyrażają jego osobowość (lubi podróże, słucha zespołu The Beetles i jest pacyfistą). Niestety, w jednym momencie nosił swój cudowny dom na plecach, a w drugim został go pozbawiony. Jego życie wywróciło się do góry nogami, choć kto wie, może ostatecznie zmieni się dzięki temu wydarzeniu na lepsze... Na Tudo nie robi wrażenia informacja, że został właśnie wybrany pierwszy żółwi prezydent. Zastanawia się wręcz, po co jest on żółwiom potrzebny. Szybko zauważa, że prezydent feruje frazesami, składa obietnice bez pokrycia, przypisuje sobie nieswoje zasługi i jest zwyczajnym populistą. Mówi na przykład:
„Żółwie nie mogą być orłami! Nie mogą mieszkać w koronach drzew i latać! Żółwie muszą pozostać żółwiami!” [s. 12]
„Spełnienie obietnic przekładam na następne spotkanie, bo jestem dzisiaj zmęczony.” [s. 14]
Niestety, prezydentowi uwierzyły pozostałe żółwie. Po stracie skorupy Tudo postanowił poprosić go o pomoc, czyli o – jak prezydent przekonywał – dom, który sam dla żółwi stworzył. Jednak ponieważ Tudo nie ma skorupy, polityk uznaje go za… wronę. Żółwiem bez skorupy przecież być nie można! Co ciekawe, za wronę uznają Tudo nawet znajomi! Ta sytuacja świetnie pokazuje, jak łatwo i szybko można zniszczyć jednostkę, pozbawić ją domu, tożsamości, przyjaciół. Jak łatwo przypiąć łatkę. Tutaj jest to łatka „wrony”, a w ludzkiej rzeczywistości te łatki mogą być bardzo różnorodne i krzywdzące. Najgorsze jest właśnie to, że znajome żółwie nie stają w obronie Tudo. Może się boją, że prezydent je także wygna? Może boją się ostracyzmu w żółwim społeczeństwie? A może są tak ślepo zapatrzone w polityka, że naprawdę uwierzyły, iż Tudo jest wroną? Wszystkie te sytuacje, jakkolwiek nieprawdopodobne mogą się wydawać, dzieją się na co dzień w ludzkim świecie.
Nowy dom
Tudo się nie załamuje. Rusza na poszukiwanie nowego domu, w którym sam sobie będzie prezydentem i gdzie będzie żółwiem bez skorupy. Odwiedza różne miejsca, ale żadne mu nie odpowiada. W końcu na swojej drodze napotyka piękny dąb i postanawia, że właśnie tu zamieszka. W dotarciu na wiszące wysoko gałęzie pomaga mu poznany wcześniej kret Alejandro. Podsadzając żółwia do góry, mówi:
„Tylko proszę, nie zapomnij o mnie, jak już będziesz na szczycie.” [s. 27]
Brzmi znajomo? Kiedy Tudo i Alejandro zastanawiają się, jak nazwać swój nowy dom, okazuje się, że ktoś już tam mieszka i nadał mu nazwę. Tudo na ten argument odpowiada w iście filozoficznym stylu:
„Każdy może sobie coś nazwać, ale to nie znaczy, że to jego własność.” [s. 35]
Kłótnia trwa w najlepsze. W końcu kret proponuje rozwiązać sprawę w cywilizowany sposób, czyli przez demokratyczne wybory. Mieszkająca dotąd na dębie małpka Simia zostaje przegłosowana i musi opuścić drzewo. Po pierwszej radości ze zwycięstwa kret uświadamia sobie, że kiedyś i jemu ktoś odebrał dom... Tudo też stracił swoją skorupę przez moment nieuwagi. Czy trójce całkiem różnych zwierzątek uda się mieszkać razem, w harmonii? Czy żółwi prezydent znajdzie w końcu czas i siłę, by spełnić przedwyborcze obietnice? Przeczytajcie sami i koniecznie zainteresujcie się tą serią, bo kolejna część trafi do księgarń niebawem. Jestem bardzo ciekawa, jakie będą dalsze losy bohaterów i jakie tematy poruszy Sztybor w następnych tomach.
Jest o czym rozmawiać
Ten komiks to świetny punkt wyjścia do rozmowy z dziećmi na temat indywidualizmu, wykluczenia, akceptacji, odwagi, życia w społeczeństwie, przyjaźni, zaufania, a także na temat polityki, władzy, demokracji, populizmu, ulegania wpływom. Nawet dorosłym ta lektura może dać dużo do myślenia. Sztybor porusza tematy ważne i poważne, ale nie brakuje tu też humoru. Wszelkie nauki są tu sprytnie „przemycone”, dzięki czemu nie jest to nudny komiks moralizatorska, lecz porywająca i trzymająca w napięciu opowieść.
Postaci są świetnie skrojone i od razu budzą sympatię (lub antypatię, w przypadku prezydenta). Opowieść wciąga już od pierwszych kadrów. Ciągle coś się dzieje, nie ma czasu na odpoczynek. Dialogi są wartkie, a fabuła intryguje i zachęca do sięgnięcia po dalsze części. I do zastanowienia się nad swoją tożsamością, swoim miejscem w świecie, hierarchią wartości. Uwrażliwia na losy innych ludzi, którzy żyją w naszym otoczeniu. Być może znacie kogoś, kto został okrzyknięty „wroną” i niesłusznie skazany na samotną wędrówkę przez życie? Być może ty, czytelniku, jesteś takim wyjątkowym „żółwiem bez skorupy”?
Wyjście za linię
Ważnym elementem każdego komiksu i wielu książek dziecięcych są oczywiście ilustracje. Tutaj twórcy „W koronie. Nie ma miejsca jak dąb” poszli nietypową ścieżką. Postaci i miejsca stworzone przez Piotra Nowackiego są sympatyczne i zabawne. Mimika i gestykulacja bohaterów jest zaskakująco różnorodna i świetnie oddaje całą paletę emocji. Nie ma tu zbyt wielu szczegółów, ale w przypadku publikacji dla najmłodszych czytelników jest to plus. Za niezwykle miękką, przyjemną i ekspresyjną kreskę należy się Nowackiemu duży plus!
W tym komiksie nie ma typowego podziału na geometryczne, wydzielone liniami kadry. Co prawda kadry są, ale zupełnie innego rodzaju – swobodne, określane nieregularnymi plamami koloru oraz wolną przestrzenią między nimi. Bardzo mi się ten zabieg podoba. Podoba mi się także sposób nakładania kolorów. Ilustracje nie są idealnie wypełnione. Często pojawiają się białe przestrzenie albo plama koloru wychodzi za linię. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś niedokładnie zamalował kolorowankę albo jakby grafikowi coś się „trochę przesunęło”. W szkole odpowiedzialny za kolor i skład komiksu Łukasz Mazur zostałby pewnie pouczony, że źle koloruje, niedokładnie. Ale ode mnie dostaje za to wielkiego plusa! Komiks wygląda świeżo, lekko i zachęcająco. Chyba właśnie o to chodziło. Forma na pewno zaintryguje młodych czytelników.
Same plusy!
Jest tu wszystko, co być powinno. Świetne, dynamiczne ilustracje, piękne, często pastelowe kolory, nietypowe kadrowanie, ładne wydanie (twarda oprawa, tematyczne wyklejki, matowy papier, czytelna czcionka). I oczywiście mądra opowieść osadzona w przyjaznym dla dziecka, zwierzęcym świecie, ale pokazująca całą paletę ludzkich zachowań. Jest humor, ironia i przygoda. Jest aspekt edukacyjny i filozoficzny. Są nawet „smaczki” dla dorosłych czytelników. Same plusy!
Z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów serii „W koronie”. Nie idźcie w moje ślady – nie zwlekajcie z lekturą tego komiksu. Pędźcie do księgarni po własny egzemplarz i czytajcie razem z dziećmi.
Bartosz Sztybor, „W koronie. T1. Nie ma miejsca jak dąb”, il. Piotr Nowacki, Łukasz Mazur, seria: W koronie, Tadam 2017, 48 s., cena: 29,90 zł.
Książka na stronie wydawcy: http://wydawnictwo-tadam.com.pl/w-koronie-1-nie-ma-miejsca-jak-dab/
* [wszystkie cytowane fragmenty pochodzą z opisywanej książki]