Rozsiądź się wygodnie. Zapomnij o otaczającym cię świecie, obowiązkach, konwenansach. Weź do ręki „Regulamin na lato” i zanurz się w niesamowitym, magicznym świecie Shauna Tana. Ta książka cię zaskoczy i zainspiruje. Otwórz ją, a ona otworzy ciebie. Nietypowe, trochę dziwne i trochę niepokojące ilustracje zamieszają ci w głowie. Twoja wyobraźnia podpowie ci niejedno dziwactwo, pokaże niejedną niewyobrażalną rzecz. Wzruszysz się, wspominając swoje dzieciństwo, wakacje, strachy i beztroskie zabawy. Opowiesz swoją własną historię.
Czy zostawienie na sznurze do bielizny jednej czerwonej skarpetki może przywołać wielkiego czerwonego królika, a zdeptanie ślimaka może wywołać niszczycielskie tornado? Takich pytań nie zadają sobie dzieci w okresie wakacyjnym. Ale Shaun Tan sprawia, że zaczynamy o tym rozmyślać. Czytając jego osobliwy „Regulamin na lato” i przyglądając się magnetyzującym ilustracjom, zanurzamy się po czubek głowy w świecie dziecięcej wyobraźni. Cała ta książka to jedna wielka zabawa z wyobraźnią i gra letnich wspomnień.
Narratorem jest młodszy chłopiec. Na początku oznajmia:
„Tego nauczyłem się ostatniego lata” [s. 5]
Na kolejnych stronach pojawia się szesnaście punktów z letniego regulaminu, które przekazał mu starszy chłopiec. Nie są to typowe przestrogi, które moglibyśmy usłyszeć od rodziców. A na pewno nie wydają się takie, kiedy spogląda się na zamieszczone obok ilustracje.
„Nigdy nie zostawiaj jednej czerwonej skarpetki na sznurze do suszenia prania.” [s. 6]
„Nigdy nie zjadaj ostatniej oliwki na przyjęciu.” [s. 8]
„Nigdy nie upuszczaj słoika.” [s. 10]
„Zawsze miej przy sobie nożyce do metalu.” [s. 38]
Nie wiemy, czy chłopcy są braćmi, kolegami, czy może zupełnie obcymi dziećmi, które spędzają wakacje na przedmieściach nudnego, opustoszałego, przemysłowego miasta. Starszy pełni dla młodszego rolę mentora, przewodnika. Chce go uchronić przed niebezpieczeństwami. Każde zdanie z „regulaminu” może być ciekawym punktem wyjścia do rozmowy z dziećmi. Ale te przestrogi to nie tylko typowe zakazy i nakazy (właściwie większość to zakazy, nakaz jest tylko jeden). To również, a może przede wszystkim, gra emocji i wspomnień, gra metafor i niedopowiedzeń, niezwykły splot rzeczywistości i nierealności, zagrożeń naszego świata i fantastycznych ścieżek dziecięcej wyobraźni.
Nie chcę rozkładać tekstu na czynniki pierwsze. Nie chcę poddawać go głębokiej analizie. Nie ma to sensu. Każdy z was odbierze go inaczej, bo każdy nosi w sobie inne wspomnienia, doznania. Chciałabym jednak przyjrzeć się jeszcze ilustracjom. I wy też powinniście. Przypatrujcie się im dokładnie, wyławiając wszystkie szczegóły, smaczki, odniesienia. Może zauważycie element, który powtarza się niemal na każdej stronie? Może zauważycie coś, czego nie dostrzegł jeszcze nikt inny?
Ilustracje Shauna Tana powinno się właściwie nazywać obrazami. Każde z jego dzieł, stworzonych farbami olejnymi, wprost wyskakuje z książki albo wciąga czytelnika do środka. Dobrze widoczne są kolejne warstwy farby, zgrubienia, pociągnięcia pędzlem. Robi to niesamowite wrażenie. Autor wybrał ciekawą kolorystykę, dobrze pasującą do letniego wieczoru, tuż przed zachodem słońca. Ciepłe, nasycone barwy są jednocześnie trochę niepokojące. Cieszą oczy, opromieniają skórę, ale zwiastują też zakończenie – dnia, wakacji, dzieciństwa, beztroski, snu… Jest tu również trochę obrazów w odcieniach szarości, brudnych, industrialnych, jakby przydymionych lub zamglonych. Raz wędrujemy przez złociste pole, kontrastujące z czerwienią i niebieskością cudacznych postaci rodem z opowieści science-fiction. Innym razem przemierzamy ulice pustego, ciemnego i dosyć przygnębiającego miasta, które przyprawia o dreszcze i pasuje bardziej do klimatu horrorów albo postapokalipsy.
Surrealistyczne obrazy Tana, pełne przedziwnych stworów i tajemniczych miejsc, kominów, metalu i oparów czegoś niesprecyzowanego, wciągają bez reszty. Tak samo jak lakoniczne, zagadkowe punkty letniego regulaminu. Nic nie jest tu podane na tacy, wszystko jest niedopowiedziane i pokręcone. Dzięki temu czytelnik ma dużą swobodę w interpretacji. Może odnajdziecie w tej książce siebie? Kiedy w letni wieczór biegaliście po podwórku, z kluczami zawieszonymi na szyi, podczas gdy wasi rodzice byli jeszcze w pracy. Powietrze było gorące i pachniało malinami. Albo kurzem. Kiedy razem z najlepszym kolegą lub koleżanką można się było bawić bez końca. Reszta świata nie istniała, gdy toczyliście swoje walki, budowaliście zamki, lecieliście w kosmos, opowiadaliście sobie mrożące krew w żyłach historie o kosmitach albo wędrowaliście w różne zapomniane zakamarki miasta. Do domu wcale nie chciało się wracać. Tym bardziej, gdy lato dobiegało już końca...
Drugie wydanie „Regulaminu na lato” pojawiło się w księgarniach w tym roku. Trochę szkoda, że format został zmniejszony – wydanie z 2014 roku miało 27 cm, tegoroczne tylko 22,5 cm (22,5 x 21 cm). Książka w większym formacie robiła jeszcze większe wrażenie. Ale dobrze, że nareszcie mamy wznowienie i mogą się nim zachwycać kolejne dzieci, małe i duże. Oprawa jest twarda, na okładce lakier błyszczy na dziwacznym, czerwonym „hełmie” z wielkim okiem. Okładka intryguje, kusi, by zajrzeć do środka. A gdy już zajrzycie, zwróćcie uwagę na ptaki, cienie i „nabazgrolone” tła stron z tekstem. Zwróćcie uwagę na powieszone na ścianach rysunki. Na dedykację, dziwne stwory i kolory. Na każdy najmniejszy szczegół. Dajcie się ponieść tej niezwykłej książce – ponieść tam, gdzie być może byliście już kiedyś, wiele lat temu, podczas upalnych wakacji. Albo tam, gdzie jeszcze nigdy nie zaglądaliście..
Shaun Tan, „Regulamin na lato” (oryg. Rules of Summer), tłum. Jacek Drewnowski, Kultura Gniewu 2017, wyd. II, 48 s., cena: 39,90 zł.
Książka na stronie wydawcy: http://www.kultura.com.pl/index.php?s=k_175&d=k
* [wszystkie cytowane fragmenty pochodzą z opisywanej książki]