Mam nadzieję, że ten scenariusz się nie sprawdzi, że ludzie jednak w końcu zrozumieją, że korporacje się opanują. Bo choć mechanusy, czyli mechaniczne zwierzęta z ponurej wizji przyszłości Balchina są na swój sposób piękne i fascynujące, to jednak te prawdziwe, z krwi i kości, udomowione i dzikie, są o wiele, wiele bliższe mojemu sercu. Z książką „Mechanica” mam problem. Z jednej strony jest bardzo oryginalnym otwarciem obiecującej, oryginalnej serii. Ilustracje są ciekawe, wizja świata przyszłości dosyć mroczna, ale to klimaty, które w literaturze i kinie mnie interesują. Z drugiej jednak strony te mechaniczne zwierzęta trochę mnie przerażają, a szczególnie niepokoi mnie ich złowieszcza aura oraz zabójcze bronie, którymi dysponują. Jedno jest pewne – książka zaskakuje i budzi emocje, dzięki czemu może być dobrym punktem wyjścia do rozmowy z dziećmi o przyszłości zwierząt i naszej planety. Albo po prostu intrygującym, futurystycznym albumem do podziwiania.
„Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś Ziemia była żyzna. Morza tętniły życiem. Dzikie zwierzęta zamieszkiwały pokryte gęstą roślinnością lądy, a powłoka ozonowa zapewniała idealną równowagę reakcji chemicznych.” [s. 2]Tak zaczyna się wstęp do książki „Mechanica. Przewodnik dla początkujących”. Na czterech stronach krótkiego historycznego rysu poznajemy Ziemię przyszłości, świat nie do poznania, wyjałowiony i zamieszkany przez zbuntowane mechaniczne zwierzęta. Jak do tego doszło? Oczywiście winni są ludzie zagarniający i niszczący kolejne skrawki planety, postępująca rewolucja przemysłowa, coraz większe zapotrzebowanie na energię i wzrastające zanieczyszczenie. Podczas lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko naprawdę się dzieje. Co z kolei skłania do refleksji na temat naszej rzeczywistej przyszłości.
Wyklejka |
„Pod koniec XXII wieku Ziemia nie była już w stanie zapewnić bytu dzikim zwierzętom. Zignorowano ostrzeżenia. Korporacje dalej wystawiały środowisko na działanie chemicznych i radioaktywnych odpadów, podczas gdy rządy na całym świecie przymykały na to oko.” [s. 2]
Brzmi znajomo?
W wizji Balchina korporacje postanowiły wypełnić pustkę po wymarłych zwierzętach i stworzyły sztuczne formy życia, zwane mechanusami lub mechazwierzakami. Służyły rozrywce, ale były też pożyteczne (przykładowo sztuczne pszczoły wykorzystywano do zapylania – w rzeczywistości naukowcy już testują prototypy takich zapylaczy ). Jednak w końcu mechanusy uciekły, wyrwały się spod kontroli człowieka i zaczęły krzyżować się z dzikimi Złamanymi Strzałami, czyli zbuntowanymi wojskowymi dronami. Z tego połączenia wyewoluowały zupełnie nowe gatunki, które wciąż się reprodukują i zagarniają coraz większe tereny Ziemi. Tak na logikę, trochę trudno mi sobie wyobrazić jak dron z mechanicznym zwierzakiem może kopulować i się rozmnażać, ale… kto wie, co będzie możliwe w przyszłości.
Wyklejka |
Balchin wymienia trzech badaczy, których nazwiska są kojarzone z powstaniem mechanusów – są to: Chen Su, Reginald P. Prescott oraz Liberty Crisp. Wszyscy troje pojawiają się w krótkich opowieściach w całej książce. Główną jej część stanowi bowiem trzynaście rozkładówek, na których zostało pokazanych i opisanych trzynaście gatunków mechanusów.
„Kolejne strony przedstawiają krótkie opisy, parametry oraz ilustracje mechanusów, na które panna Liberty Crisp natrafiła podczas swojej słynnej podróży przez kraje Orientu w 2250 r.” [s. 5]
Opisy są krótkie, dwuakapitowe. Jest w nich mowa np. o konstrukcji skrzydeł, rodzaju silnika, miejsach, w których dany okaz zaobserwowano lub znaleziono, jak odkryto konkretny gatunek. Przy każdym mechanusie podane są dokładne parametry dotyczące wagi, szerokości, szybkości, źródła zasilania, czujników oraz pochodzenia.
Znajdziecie tu m.in. motyla syntetycznego, który ma prawie taką samą rozpiętość skrzydeł, jak orzeł syntetyczny, kosa elektrycznego, kolibra ośmiopiórego, który rozwija prędkość 670 km/h oraz ćmę sierpową z silnikami turboodrzutowymi, która lata jeszcze szybciej (1470 km/h). Zobaczycie też złowrogo wyglądającego nietoperza automatycznego i pszczołę zabójcę, która ma w odwłoku wysoce toksyczny płyn radioaktywny. I jeszcze piękną papugę chyżą, z zielonymi „piórami”.
Przy każdym gatunku podana jest nazwa spolszczona oraz łacińska, co sprawia, że książka jeszcze bardziej upodabnia się do starodawnego atlasu przyrodniczego. Nie znam łaciny, ale z ciekawości posprawdzałam łacińskie nazwy i okazało się, że większość jest chyba poprawna, przynajmniej w części rzeczownikowej. Merula to rzeczywiście kos, aquila to orzeł, colubris to koliber, apis to pszczoła, aranea to pająk, tinea to ćma, psittacus to papuga, a ieiunium znaczy szybka (w książce użyto słowa chyża). Ale np. według słownika łacińskiego motyl to papilio (w książce papilo), nietoperz to vesppertilio (w książce vespertillo), a wąż to anguis (w książce angius). Może to literówki, a może jakaś specyficzna łacińska deklinacja. Tu musiałby się wypowiedzieć specjalista.
Nazwy łacińskie dodają publikacji aury naukowości, uwiarygadniają istnienie takich stworzeń. Ale najbardziej magnetyzującym elementem są ilustracje. Każdy mechanus został pokazany na dużej, całostronicowej ilustracji. Często pojawiają się również przybliżenia wybranego fragmentu. Drobiazgowość i wierność naturalnym pierwowzorom jest niesamowita. Zachwyciły mnie zwłaszcza skrzydła motyli i ważki, oraz zamieszczone na końcach skrzydeł niektórych modeli małe, czerwone lampki. Jedną z moich ulubionych ilustracji jest wspomniana już papuga chyża. Jej pióra wyglądają tak, jakby zostały wykonane z kosztownej, grubej tkaniny. Obok ilustracji pojawia się zawsze łacińska nazwa mechanusa, pięknie wykaligrafowana.
Tła stron z obrazkami wyglądają jak stary, nieco pożółkły papier, co współgra z klimatem starodawnego atlasu przyrodniczego. Na końcu znajduje się indeks z nazwami mechanusów oraz innymi hasłami z książki. Na stylizowanych wyklejkach zobaczycie wszystkie gatunki zebrane razem. Format jest dosyć duży, prostokątny (27 x 33 cm), oprawa twarda z wybiórczym lakierem i tłoczonym tytułem. Zastosowane czcionki, kolorystyka, język – wszystko tu do siebie pasuje.
Album idealnie nadaje się na prezent dla młodego (lub starszego) miłośnika przyrody, mechaniki czy fantastyki. Z wywiadu, którego autor udzielił w maju 2017 r. wynika, że „Mechanica” to pierwsza z siedmiu części jego futurystycznej serii. Druga, która została już wydana, nosi tytuł „Aquatica” (miejmy nadzieję, że pojawi się szybko na polskim rynku). Ostatnią książką z cyklu będzie „Humanica”, czyli rzecz o transformacji mechanusów w formy ludzkie oraz finale wojny między ludźmi i maszynami. Jestem bardzo ciekawa, jakie będą następne części i w jaki sposób Balchin zakończy cały cykl. Jest na co czekać.
Tym, którym oczekiwanie na nowe części serii będzie się bardzo dłużyło, polecam stronę mechanica.com.au, gdzie po rejestracji można spróbować stworzyć własne mechanusy!
W skrócie...
PLUSY
+ pomysłowy atlas futurystycznych, mechanicznych zwierząt
+ pokazanie bardzo prawdopodobnej (wbrew pozorom) wizji przyszłości
+ opisana historia skłania do refleksji nad tym, co dzieje się z naszym światem, nad przyszłością dzikich zwierząt i roślin oraz nad naszym losem i miejscem na ziemi
+ piękne, oryginalne ilustracje zwierząt
+ ciekawe, krótkie informacje o mechanusach
+ kaligrafowane łacińskie nazwy gatunków
+ duży format i ładna okładka, z lakierem i tłoczeniem
+ obiecujący początek serii
MINUSY
- część mechanusów, jak i opisana w książce historia, jest dosyć mroczna, u niektórych młodszych dzieci może to budzić niepokój
- mam wątpliwości co do poprawności łacińskich nazw niektórych mechanusów, ale musiałby się tu wypowiedzieć specjalista
Lance Balchin, „Mechanica. Przewodnik dla początkujących” (oryg. Mechanica. A Beginner's Field Guide), Tekturka 2017, 40 s. cena 49,99 zł.
Książka na stronie wydawcy: https://wydawnictwo-tekturka.pl/glowna/18-mechanica-przewodnik-dla-poczatkujacych.html
* [wszystkie cytowane fragmenty pochodzą z opisywanej książki]