Publikację otwiera ślimak sunący niespiesznie po stronie redakcyjnej, co jest świetnym nawiązaniem do idei slow-food. Na stronie obok mamy minimalistyczny spis treści, po którym pojawia się krótkie wprowadzenie. Britton opisuje, jak jeden mały, ekologiczny pomidor zmienił jej życie. Wcześniej odżywiała się niezdrowo, nie zastanawiała się nad tym, jakie produkty wybiera, przejadała się i była uzależniona od cukru. „Tamten pomidorek uświadomił mi, że jedzenie jest ważne i ma na nas wpływ. Że smakując, wąchając i dotykając jednego owocu, można doświadczyć piękna świata. Nieprzetworzona żywność stała się dla mnie objawieniem” – wspomina. Opowiada o swoich dalszych perypetiach: zdobywaniu wiedzy, założeniu bloga, sprawdzeniu się jako kucharz w wegańskiej restauracji, a później prowadzeniu warsztatów, wykładów i przeistoczeniu się jej kulinarnego hobby w styl życia, pasję i misję. Pisze także o swojej filozofii żywieniowej – o tym, by cieszyć się jedzeniem bez liczenia kalorii i gramów tłuszczu, by wybierać nieprzetworzone produkty dobrej jakości, gotować i jeść bez pośpiechu, mieć otwarty umysł i być ciekawym nowych smaków. Podobne rzeczy czytałam o wielu blogerach i autorach książek kulinarnych, ale w przepisach Britton to wszystko bardzo wyraźnie się wyczuwa.
Niezwykle ważne jest dla niej także jedzenie zgodnie z cyklem pór roku. W trakcie studiów nad odżywianiem holistycznym poznała podstawy tradycyjnej medycyny chińskiej i dowiedziała się, że pór roku jest pięć: wiosna, wczesne lato, późne lato, jesień i zima. I właśnie na pięć rozdziałów, odpowiadających tym pięciu porom roku, podzieliła swoje przepisy. Zanim do nich przejdziecie, zerknijcie jeszcze na rozdział „Podstawowe techniki”, w którym autorka zamieściła nie tylko praktyczne porady dotyczące sposobu i czasu gotowania strączków czy zbóż albo hodowania kiełków (z przydatnymi i czytelnymi tabelami), lecz także garść podstawowych przepisów, np. na ghi (masło klarowane), mleko z orzechów lub nasion czy masło orzechowe.
Łącznie w książce znalazło się 127 przepisów, z czego aż 120 to receptury bezglutenowe lub łatwe do przerobienia na wersję bezglutenową, a 110 to przepisy wegańskie albo łatwe do przerobienia na wersję wegańską. Jajka i mleko lub sery, tak samo jak gluten, pojawiają się w niewielu potrawach, dzięki czemu z książki mogą korzystać także osoby na diecie bezglutenowej, bezmlecznej, bezjajecznej czy całkowicie wegańskiej. Britton nie używa także zwykłego cukru. Desery słodzi syropem klonowym oraz miodem, czasem cukrem kokosowym, więc jej słodkości mogą przyrządzać również osoby unikające tradycyjnego cukru. Mnie to bardzo ucieszyło. Oczywiście mięsa, ryb ani owoców morza nie ma tu w ogóle. Przy każdym przepisie, zaraz pod nazwą, przy liczbie porcji/sztuk, znajdują się niewielkie ikonki z oznaczeniami: gf (bez glutenu), v (wegańskie), zegarek (przepis, którego przygotowanie należy zaplanować z wyprzedzeniem, np. należy uwzględnić wyrastanie ciasta), księżyc (przepis wymagający ośmiu godzin lub jeszcze dłuższego czasu, np. potrzebne jest całonocne odpoczywanie lub macerowanie). Wyjaśnienie znaczenia ikonek znajduje się na końcu wprowadzenia.
Każdy rozdział otwiera zdjęcie na rozkładówce, następnie pojawia się coś na kształt „menu”, z wypisanymi przepisami z danego rozdziału, podzielonymi na cztery kategorie: poranki, przekąski, dania główne, słodkości. Kategorie te nie są nigdzie dalej zaznaczane, ja traktuję je jako sugestię od autorki. Można dzięki temu skomponować całodzienne menu z jej przepisów w danej porze roku, wybierając z każdej kategorii po jednym. Ale tak naprawdę przepisy są na tyle uniwersalne, że niektóre słodkości mogą być śniadaniem, a poranki daniami głównymi. Jest kilka przepisów na napoje, które nie zostały jednak wyodrębnione (szkoda). Przy niektórych recepturach pojawiają się dodatkowe komentarze lub ciekawostki/uwagi dotyczące wykorzystanego produktu. Opis przygotowania potrawy, podzielony na punkty, znajduje się po lewej stronie kartki, a potrzebne składniki po prawej – obie sekcje oddzielone subtelną kreską. Przy zdecydowanej większości przepisów zostało zamieszczone zdjęcie gotowej potrawy, czasem całostronicowe, innym razem mniejsze.
A co konkretnie gotuje Britton? Mnóstwo pyszności! Wymienię tylko niektóre z nich, które mi szczególnie przypadły do gustu. Wiosną na waszym stole może pojawić się kiszona rzepa, krem z boczniaków, risotto z quinoi z grillowanymi pędami czosnku i rukolą, clafoutis morelowo-rabarbarowe lub mrożony jogurt truskawkowo-rumiankowy. Wczesne lato kusi wieloziarnistą owsianką marchwiową z pekanową posypką, humusem szczawiowym, piwem imbirowym (tak, możecie zrobić własne piwo imbirowe!), karmelizowanym fenkułem na ziołowej polencie, tajską zupą kokosową z makaronem z cukinii, surowym blondie oraz ciasteczkami z malinami i makadamią. Późne lato to czas na jogurt z nerkowców z syropem klonowym i jeżynami, budyń jagodowo-kardamonowy z chia (ciekawe połączenie smaków), musującą meloniadę miętową (kapitalna nazwa!), odpałowy cukiniowy chleb kukurydziany, sałatkę ogórkowo-orkiszową z czarnuszką, bezzbożowe tabule z konopi, cantuccini z borówką amerykańską i anyżem gwiazdkowym (anyż uwielbiam, to moje smaki, a w połączeniu z borówką brzmi naprawdę intrygująco) oraz czadowe wegańskie lody bananowe.
Jesienią posmakujcie waniliowo-różanego cydru jabłkowego (nie jest to opis przygotowania samego cydru, lecz jego aromatyzowania), chlebków z orzechów laskowych z masłem klonowo-dyniowym, sałatki ze wstążek selera z prażonym kuminem i granatem, fondue z białej fasoli, odwróconego korzennego ciasta śliwkowego albo ciasta banoffee z surowym toffi karmelowym. Zima to odpowiedni czas na bochen żurawinowo-marchwiowy, zupę soczewicową „cztery strony świata”, przegrzebki z porów (kolejny fantastyczny pomysł!) i kurki na czarnym ryżu, bezryżowe sushi z czarnego jarmużu z białym miso imbirowym, gruszki gotowane w herbacie rooibos z sosem czekoladowo-oliwnym oraz ciasto czekoladowe z krwawymi pomarańczami.
Przepisy są niezwykle fantazyjne, zaskakujące czasem połączeniami smakowymi, czasem sposobem przygotowania lub formą podania. Niektóre są niezwykle proste i szybkie do zrobienia, inne bardziej złożone i czasochłonne, wymyślne. Dzięki temu można znaleźć w książce coś na każdą okazję, na błyskawiczne śniadanie i wyjątkowy obiad, na prostą przekąskę i efektowny deser. Nawet trudniejsze przepisy zostały wyjaśnione w bardzo przystępny sposób, więc nie powinno być problemu z ich wykonaniem.
Problemów nie powinno także przysporzyć zgromadzenie potrzebnych składników. Owszem, w niektórych potrawach pojawia się miso, są płatki drożdżowe, chipsy kokosowe, kasza frikeh (zielone ziarno pszenicy), nasiona babki płesznik i grzyby chaga. Tych produktów trzeba szukać w sklepach ze zdrową żywnością lub z produktami z różnych stron świata. Albo w sklepach internetowych, gdzie zazwyczaj są tańsze. Jeśli nie chcecie niczego specjalnie zamawiać, znajdziecie w książce wiele przepisów wykorzystujących wyłącznie takie produkty, które można kupić w każdym sklepie lub na targu, ostatecznie w dobrze zaopatrzonym markecie lub delikatesach. Jedynym składnikiem, który wzbudził moją nieufność, jest dym wędzarniczy w płynie, wykorzystany do przyrządzenia kanapki KBLT.
Po przepisach pojawia się jeszcze jeden rozdział – „Napełniamy spiżarkę”. Na czternastu stronach Britton radzi, jakie produkty warto mieć w domu, jak wybierać te dobrej jakości, jak je przechowywać i wykorzystywać. Mamy tu podział na strączki, ziarna, mąki, produkty słodzące, orzechy, nasiona, tłuszcze, octy, sól, przyprawy na bazie soi, superpokarmy (np. pyłek pszczeli, chia, chlorella, maca) oraz wodę. Książkę zamykają obszerne podziękowania oraz połączony alfabetyczny indeks produktów i przepisów, bardzo ułatwiający odnajdywanie konkretnych receptur.
To wspaniała pozycja dla wegetarian, wegan i bezglutenowców, dla osób zainteresowanych zdrowym odżywianiem, dla tych, którzy chcą jeść więcej warzyw, ale nie wiedzą, jak smacznie je przyrządzić (kuchnia roślinna to nie tylko surówki i zupy!). A także dla tych, którzy szukają odmiany, urozmaicenia, nowych smaków, połączeń, nowych form. W książce Sarah Britton znajdziecie mnóstwo kuszących, kolorowych i lekkich dań oraz deserów, skomponowanych z sezonowych produktów, z wyczuwalną radością i szacunkiem dla darów ziemi oraz dla tych, którzy z przepisów będą korzystać.
Jestem książką zachwycona i na pewno będę do niej często zaglądać w poszukiwaniu smakowitych bezglutenowo-bezmleczno-bezcukrowych inspiracji.
Sarah Britton, „My New Roots. Inspirujące przepisy kuchni roślinnej na każdą porę roku” (oryg. My New Roots. Inspired Plant-Based Recipes For Every Season), Marginesy 2016, 256 s., cena 69,90 zł
Książka na stronie wydawcy: http://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133059/my-new-roots