Z niecierpliwością wyczekiwałam dnia premiery tej książki. Fantastyczna okładka wiele obiecywała. Oczami wyobraźni widziałam mnóstwo nowych bezglutenowych pyszności, które niebawem zagoszczą na moim stole. Liczyłam na wiele smakowitych wypieków – chlebów, ciastek i placków – a także na ciasta pierogowe, naleśnikowe, makaronowe, kluski i tym podobne rzeczy, które najtrudniej przyrządzić w wersji bez glutenu. Przewracając kolejne kartki, miałam coraz bardziej mieszane uczucia. Szata graficzna jest zachwycająca! Ale przepisy pozostawiły ogromny niedosyt. Przeważają proste dania naturalnie bezglutenowe, jak warzywa na ciepło, sałatki, koktajle, zupy czy bezglutenowe kasze z dodatkami. Jest tylko jeden chleb i garstka słodkości. W dodatku w składzie potraw mącznych często widnieją nieużywane przeze mnie „koncentraty ciasta” lub „mieszanki na chleb”. Niektórzy mogą uznać to wszystko za plus, ale ja nie tego szukałam. Szkoda, wielka szkoda…