Program ma swoich zagorzałych fanów i zaciekłych przeciwników. Początkowo należałam do drugiej grupy, wręcz wyśmiewałam się z uczestników pozwalających uszczypliwemu narratorowi na prostackie komentarze na ich temat, których słucha później rodzina, znajomi i cały kraj, godzących się na kulinarną walkę i ocenianie innych przed kamerami, często w dość niewybrednych słowach, nierzadko zahaczających o hipokryzję i autopromocję. W dodatku w polskiej wersji jest trochę... sztywno. Nie przypadły mi do gustu słowne przepychanki między gotującymi, dziwiłam się, jak to możliwe, że przyrządzają przed kamerami dania, których nie są pewni i bez skrępowania pokazują nawet najbardziej intymne fragmenty swojego domu. Mimo wszystko na tle innych programów kulinarnych „Ugotowani” wypadają całkiem nie najgorzej. Producenci starają się wybierać ludzi z pasją, otwartych, pozytywnych i uśmiechniętych (zazwyczaj). Formuła zakłada bardziej zabawę niż rywalizację – w końcu pięć tysięcy złotych to nie nagroda, za którą można dać się emocjonalnie poszatkować przed kamerami. Większość innych reality-show bazuje właśnie na knowaniach, łzach, prywatnych i programowych dramatach uczestników, pokazywaniu ich w sytuacjach silnie stresujących, budowaniu nieznośnego napięcia i maksymalnym przedłużaniu momentów podania oceny jury. Samego gotowania, pasji i radości, jest jak na lekarstwo...
Nie mam ochoty brać czynnego udziału w „Ugotowanych”, ale podczas oglądania kolejnych odcinków zdarzało mi się notować pomysły na niektóre dania, a później szukać ich na oficjalnej stronie programu. Za każdym razem zastanawiałam się, czy i kiedy zostanie wydana publikacja z recepturami uczestników. I oto jest! W książkowej wersji zostały zgromadzone najciekawsze zestawy przepisów, dzięki czemu otrzymujemy prawdziwy kulinarny miszmasz – pomysły banalnie proste i dobrze znane oraz propozycje oryginalne i złożone; dania kuchni polskiej, regionalnej, jak i aromatyczne podróże do rozmaitych zakątków świata. Na tylnej okładce zostały wydrukowane słowa Macieja Nowaka, znanego polskiego krytyka teatralnego i kulinarnego, które dość dobrze oddają charakter publikacji: „Jeśli za sto lat ktoś chciałby dowiedzieć się, jak jadali Polacy u progu trudnego XXI wieku, to powinien zajrzeć do tej książki. Nie do przepisów firmowanych przez gwiazdy kuchni i telewizji, ale właśnie do tomu złożonego z dań przygotowywanych przez bohaterów programu Ugotowani. Odbija się w nim całe szaleństwo współczesnej polskiej kuchni, bogactwo inspiracji, regionalizmów i środowisk społecznych. Oto polskiego stołu portret własny”.
Książkę rozpoczyna szczegółowy spis treści, wymieniający uczestników programu, nazwy ich menu oraz trzy serwowane dania. Później pojawia się krótki wstęp producentki polskiej wersji „Ugotowanych”, Adrianny Przetackiej, a po nim treść właściwa. Każdy rozdział to menu jednego uczestnika. Najpierw widzimy całą stronę zapełnioną kadrami z odcinka programu, w którym wystąpiła dana osoba, podanymi w postaci kolażu. Dla fanów „Ugotowanych” oraz współautorów książki będzie to zapewne miła pamiątka. Tym, którzy interesują się tylko przepisami, a w dodatku są wrażliwi na punkcie estetyki, owe kadry – raczej słabej jakości – mogą nieco „przeszkadzać”. Na stronie obok znajduje się kadr z twarzą uczestnika oraz krótka notatka na temat jego pracy, hobby i doświadczenia kulinarnego. W każdym odcinku programu brała udział nowa mieszanka osobowości. W książce powraca m.in. pani architekt trenującą taniec na rurze, była nauczycielka prowadząca hotel w barokowym pałacyku, członek bractwa kurkowego, instruktorka boksu i nordic walkingu oraz była wokalistka grupy rockowej, obecnie kosmetyczka. Ostatnią kolację przygotowały „gwiazdy”: aktorka Małgorzata Potocka, projektant mody Maciej Zień, Stefano Terrazzino oraz Anna Wendzikowska.
Po krótkim przedstawieniu uczestnika czas przejść do jego przepisów! Podczas telewizyjnej kolacji wszyscy prezentowali trzy potrawy: przystawkę, danie główne oraz deser. W takim samym układzie pojawiają się przepisy w wersji książkowej. Całe menu, zajmujące przeważnie cztery strony, często noszą kreatywne nazwy, np. „w stepie szerokim”, „boskie trio”, „przy dźwięku skrzypiec”, „na ludową nutę” czy „z wizytą u samurajki”. Niektórzy puścili wodze fantazji także przy nazywaniu potraw. Znajdziecie więc w książce takie przystawki i dania główne, jak barszcz ukraiński z pampuchami, biały bugs, czarny eliksir, drgająca szczytówka z fenkułem, dzwonki w kolorowym sadzie, jesień w Central Parku, mięsno-warzywna kantata w horszczeczkach, mititei z mamałygą i sałatką z pomidorów, na przekór kaczkom, patriotka, podrygi szalonej kózki, sekret yokozuny, uczta na Saipanie albo zupa krem Mamma Mia. Przykładowe desery to m.in. baszta gwarków, karydopita, layali lbnan z arabską herbatą, malinowy cranachan, mango w gablocie, orzechowy gangster z Bronxu, ugotowani z czekoladą czy wiśniowy sad w śniegu. Jest z czego wybierać. Korzystanie z przepisów, kryjących się pod nietuzinkowymi, choć niekoniecznie praktycznymi nazwami, ułatwiają dodane na końcu indeksy – alfabetyczny oraz rzeczowy z podziałem na zupy, mięso, ryby i owoce morza, sałatki, dodatki, sosy, ciasta i desery.
Wśród stu siedemnastu różnorodnych propozycji każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Wiele potraw składa się z kilku elementów, np. mięsa, farszu, sosu, kaszy i warzyw – ich przygotowanie zostało opisane osobno, więc tak naprawdę liczba przepisów jest jeszcze większa. Można skorzystać z całych gotowych zestawów dań albo skomponować własne menu z ulubionych propozycji. Przy przepisach podana jest informacja o stopniu trudności w skali 1-3 (łatwe do wykonania, średnio trudne, trudne), lista składników oraz opis przygotowania. Niestety, opisy nie zostały podzielone na kolejne kroki, więc przy bardziej złożonych recepturach widnieje po prostu długi, zbity tekst, w którym czasem trudno się odnaleźć. Zabrakło również informacji o liczbie porcji, ale zakładam, że chodzi o cztery, ponieważ dla tylu osób podawano posiłki w programie. Zastanawiam się jednak skąd pochodzą przepisy – czy wszystkie są autorskimi kreacjami albo recepturami z rodzinnych zeszytów? Przed kamerami uczestnicy korzystali nieraz z książek kulinarnych oraz internetu, może więc w niektórych przypadkach należałoby podać źródło inspiracji...
Składniki potrzebne do gotowania według zamieszczonych w książce przepisów są raczej niedrogie i łatwo dostępne, może pomijając najwyższej jakości mięso (jest go tutaj bardzo dużo, wegetarianie i weganie nie będą zachwyceni), w tym dziczyznę, oraz ryby i owoce morza. Największy problem może sprawić zdobycie raków, sproszkowanej zielonej herbaty, lejkowców dętych (rodzaj grzybów), pasty kokosowej, orzeszków piniowych, kasztanów, wodorostów nori, dashi w proszku, pasty miso, homarów, pędów bambusa, sarniny i jeleniny, królika, pasty ajvar, cukru palmowego, makaronu barwionego sepią z kałamarnic czy sera halloumi. Niektóre z tych produktów kupicie w dobrze zaopatrzonych delikatesach, inne w sklepach ze zdrową lub orientalną żywnością. Jest kilka przepisów z serkiem topionym czy homogenizowanym oraz np. z gotową mieszanką przypraw do zupy, czyli produktami raczej niskiej jakości, ale amatorom można to wybaczyć. Najbardziej zasmuciło mnie zastosowanie w kilku przepisach kostek rosołowych, zwłaszcza w rosole z dzikiej kaczki. W tak wysmakowanej wersji tej prostej, polskiej zupy aż się prosi o tradycyjny bulion na prawdziwych warzywach!
Przy niektórych recepturach zamieszczono zdjęcia gotowych potraw, wykonane przez Norberta Rogozińskiego. Fotografie są ładne, a stylizacje dań, wykonane przez dwie kulinarne blogerki – Monikę Walecką z „Gotuje, bo lubi” oraz Ewelinę Wojtasik z „Lubię to gotowanie” – o wiele bardziej apetyczne od tych widzianych w programie. Autorki miały oczywiście więcej czasu i chyba mniej stresu niż uczestnicy rywalizacji, choć nieco mnie zdziwiło, że zupa z czerwonej soczewicy ma na zdjęciu biały kolor… Fotografie znajdują się przy dwóch z trzech potraw prezentowanych przez każdego uczestnika. Szkoda, że nie ma ich przy wszystkich, ale dzięki ograniczeniu liczby zdjęć w książce znalazło się miejsce na naprawdę dużą porcję przepisów, co w publikacjach „telewizyjnych” nie jest wcale powszechną praktyką. Zazwyczaj otrzymujemy mało treści za wysoką cenę. W przypadku „Ugotowanych” jest inaczej. Cena nie jest co prawda niska, ale w stosunku do zawartości – ilościowej i jakościowej – wydaje się korzystna. Zwłaszcza dla wiernych widzów oraz osób początkujących w kuchni.
Publikacja została wydana z dbałością. Format ok. 16,5x24 cm, oprawa twarda, przyjemna w dotyku („gumowana”), z przykuwającą wzrok, nieskomplikowaną graficznie przednią okładką uszlachetnioną wybiórczym lakierem. I z czerwoną papryczką chili, która w odcieniach szarości pojawia się także wewnątrz, na wyklejkach. Papier jest biały, kredowy mat, czcionka prosta, niewielka, lecz czytelna. Nazwy potraw wyróżnione są kolorem bordowym, a składniki szarym. Bardzo wąskie marginesy powodują wrażenie „upakowania” tekstu. Jak dla mnie mogłoby w książce w ogóle nie być kadrów z programu telewizyjnego, dzięki czemu byłoby więcej miejsca na zdjęcia, przepisy lub choćby więcej przestrzeni na stronach. Ale to w końcu książka telewizyjno-kulinarna, więc pewnych rozwiązań i treści należy się spodziewać. Dwie strony na samym końcu czekają na notatki czytelnika. Można tu rozpisać swoje własne menu, wraz z podaniem przepisów na przystawkę, danie główne oraz deser. Książka jest dość ciężka, ale poręczna. Nie zamyka się po otwarciu, więc podczas gotowania można co jakiś czas do niej zaglądać, choć w długich opisach przygotowania, o których już wspominałam, czasem trudno odnaleźć odpowiedni fragment, zwłaszcza w pośpiechu. Duży plus należy się wydawcy za tasiemkową zakładkę, która niezwykle ułatwia korzystanie z publikacji.
Jeśli podczas oglądania telewizyjnych „Ugotowanych” byliście ciekawi serwowanych dań, ale denerwowało was zachowanie uczestników, komentarze narratora, lokowanie produktów albo wręcz wszystko, poza gotowaniem, zajrzyjcie do tej książki. Znajdziecie tu trochę ciekawych przepisów dla zupełnych kulinarnych laików i dla osób posiadających już pewne doświadczenie, dla lubiących eksperymentowanie oraz wypróbowywanie przepisów „zwykłych” ludzi, a nie tylko kulinarnych i niekulinarnych „gwiazd”. Szczególnie zadowoleni będą mięsożercy, więc ja nieco oblizuję się smakiem...
Gdyby w książce znalazło się więcej dań wegetariańskich i mniej kadrów z odcinków, byłabym bardziej usatysfakcjonowana, a tak pozostaję z mieszanymi uczucia.
„Ugotowani. Przepisy uczestników programu”, Pascal 2013, 253 s., cena 49,90 zł.
Książka na stronie wydawcy (z przykładowym fragmentem): ksiegarnia.pascal.pl/ksiazka.php?id=2312_Ugotowani