piątek, 28 czerwca 2013

Etyka – jak to się je?

Peter Singer, Jim Mason, „Etyka a to, co jemy”
Wiele mówi się na temat korzystnego lub szkodliwego wpływu różnych pokarmów na organizm człowieka, o witaminach i minerałach. Coraz częściej słyszymy o produktach bio lub eko, zaletach żywności nieprzetworzonej i lokalnej. Z drugiej strony co jakiś czas w mediach pojawiają się materiały poświęcone spożywczym przekrętom oraz tragicznym warunkom, w jakich „żyją” przemysłowo hodowane zwierzęta. Powstają na ten temat kolejne książki i za każdym razem jakaś liczba osób zaczyna się głębiej zastanawiać nad swoimi żywieniowymi wyborami. Ale czy poza smakowymi i zdrowotnymi rozważamy także etyczne aspekty jedzenia?

Peter Singer to australijski etyk i filozof oraz wegetarianin, znany na całym świecie z kontrowersyjnych dla wielu ludzi poglądów. Kwestią praw zwierząt zainteresował się dawno temu – jego pierwsza książka poświęcona temu tematowi („Wyzwolenie zwierząt”) została wydana w 1975 r. Pisał w niej m.in. o tym, że ból odczuwany przez zwierzęta niczym się nie różni od bólu człowieka, czym zdobył sobie rzesze sympatyków wśród wegetarian, wegan i obrońców praw zwierząt. Niedawno wspólnie z Jimem Masonem, pisarzem i prawnikiem szczególnie czułym na punkcie problemów środowiska naturalnego, napisał książkę „Etyka a to, co jemy”, która zagościła również na polskim rynku. I mimo iż opisywane w niej przykłady pochodzą głównie z amerykańskiego „podwórka”, to problem jest jak najbardziej uniwersalny.

Wyobraźcie sobie wielki hipermarket, w którym niekończące się półki pękają pod naporem ton różnorakiej żywności. Klientów kuszą kolorowe opakowania, większa zawartość witamin, obietnica zrzucenia kilku kilogramów, zmniejszenia poziomu cholesterolu, gratisowe porcje albo, coraz częściej, ekologiczny sposób produkcji. Ale czy podczas robienia zakupów zastanawiacie się, tak naprawdę, dogłębnie, rzetelnie, jaką drogę przeszły wszystkie składniki znajdujące się w produkcie, po który sięgacie? I czy cały proces wytwarzania, bez względu na to czy jest to zwykły ogórek, porcja mrożonych paluszków rybnych czy też baton z orzechami, można nazwać nie tylko korzystnym dla zdrowia, ale również etycznym? Takie rozważania niektórych mogą przyprawić o ból głowy i rozstrój żołądka, ale ostatecznie większa świadomość dotycząca tego, co jemy, każdemu wyjdzie na zdrowie. Właśnie o etyce w kontekście pożywienia, głównie pochodzenia zwierzęcego, mówi ta książka.

We wstępie autorzy piszą: „Rzadko uważamy, że to, co jemy, jest kwestią etyki. Kradzież, kłamstwo, wyrządzanie krzywdy innym – owszem, te postępki możemy ocenić jako moralne lub niemoralne. Wielu zaliczyłoby do tej grupy także naszą działalność społeczną, wspaniałomyślność wobec bliźnich w potrzebie oraz – a może przede wszystkim – życie seksualne. Ale jedzenie – sfera ważniejsza niż seks, która dotyczy nas wszystkich – jest na ogół postrzegana inaczej. Zastanów się, czy kariera polityka mogłaby być przesądzona po ujawnieniu tego, co jada?”. Wygląda na to, że wielu ludzi (chyba nie popełnię błędu, gdy napiszę: większość) „na poważnie” interesuje wszystko tylko nie to, co jemy, nie mówiąc już o etycznym aspekcie jedzenia. A przecież pokarm dostarczamy organizmowi codziennie! To pożywienie odżywia i buduje każdą komórkę naszego ciała, pozwala nam się poruszać, mówić, myśleć, kochać, a my poświęcamy mu tak mało uwagi… Nawet po obejrzeniu filmu pokazującego drastyczne warunki chowu zwierząt przemysłowych albo przeczytaniu o szkodliwych substancjach dodawanych do żywności nadal nie rezygnujemy z ulubionych przysmaków. Sama świadomość nie zawsze wystarczy, ale jest przynajmniej nadzieja, że dana jednostka w końcu zrozumie co tak naprawdę je. I prawdopodobnie przestanie jej się to podobać.

Singer i Mason podeszli do problemu w bardzo oryginalny i praktyczny sposób. W książce przedstawiają trzy amerykańskie rodziny obrazujące trzy różne podejścia do kwestii odżywiania. Jake i Lee stosują typową dla Stanów Zjednoczonych dietę składającą się głównie z mięsa, nabiału i ziemniaków, w dodatku w postaci mocno przetworzonej. Zamiast warzyw i owoców – ciasteczka, chipsy i słodzone napoje. Zamiast pysznych domowych posiłków – gotowe mrożone dania. Trudno tu mówić o zdrowym jedzeniu, ale jego „zaletą” dla konsumenta jest niska cena i łatwa dostępność. Jim i Mary Ann to tzw. moralni wszystkożercy. Jedzą więcej warzyw i owoców, a mniej mięsa. Często kupują produkty organiczne. Natomiast JoAnn i Joe, a także ich dzieci, stosują dietę wegańską. Nietrudno się domyślić, że autorzy promują wegetarianizm i weganizm, a także kupowanie żywności organicznej. Jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że dla niektórych zmiana nawyków żywieniowych może być trudna z racji ograniczonego budżetu czy niedostępności produktów, ale chyba lepiej zjeść czegoś mniej, ale lepszej jakości (nie zapychać się emulgatorami, konserwantami, barwnikami i zmielonymi odpadkami udającymi wędlinę). I nie mieć na sumieniu żadnego nieszczęśliwego, a w dodatku nafaszerowanego chemią kurczaka ani ryby, która stanie nam w gardle ością zdrowotną i etyczną. Ostatecznie stwierdzają, że ważniejsze od kupowania wyłącznie jedzenia organicznego jest unikanie pożywienia produkowanego na fermach przemysłowych. Brzmi to rozsądnie i nie jest aż tak trudne (finansowo, logistycznie) do wprowadzenia w życie.

Autorzy przyglądają się produktom, które trzy wspomniane rodziny wkładają do sklepowych koszyków. Towarzyszą im w zakupach, pytają o powody takich a nie innych wyborów, a następnie przedstawiają czytelnikom drogę danego produktu od producenta do klienta. Możecie tu przeczytać w jakich warunkach hodowane są zwierzęta, czym są karmione, jak wygląda ich życie, ubój, przetwórstwo. Singer i Mason cytują różne badania, artykuły i przytaczają opisy skandalicznych realiów, w jakich żyją zwierzęta – a raczej w jakich czekają na śmierć. Oczywiście producenci niechętnie udzielają informacji na temat swoich hodowli, zwłaszcza ci „przemysłowi”. Z osiemdziesięciu siedmiu zapytanych firm tylko czternaście zgodziło się na rozmowę i wizytację. Byli to głównie mali producenci żywności organicznej…

Analizowanie zwyczajów żywieniowych trzech „modelowych” rodzin jest dla autorów punktem wyjścia do przedstawienia problemu w znacznie szerszej perspektywie. Kwestia podstawowa – brak rzetelnej informacji od producenta. Klienci często nie wiedzą co tak naprawdę kupują. Patrzą na opakowanie jajek, na których szczęśliwe kury biegają po trawie, obok wielkie napisy „bez GMO”, „klasa A”, „od wiejskiej baby” albo inne atrakcyjne hasła. A w środku… jajka „trójki”, z chowu klatkowego, w którym kury nie mają okazji zobaczyć słońca, gnieżdżą się w przerażająco małych klatkach, śpią na własnych odchodach, mają żywcem przycinane dzioby, a kości ich nóg łamią się pod ciężarem zbyt szybko tuczonego tułowia. W supermarkecie powinniśmy głosować naszym portfelem, wybierając te produkty, których wytwarzanie wcale – lub choćby jak najmniej – nie szkodzi zwierzętom i środowisku naturalnemu. Ale jak mamy dokonywać dobrych wyborów, jak kupować i jeść etycznie, kiedy na opakowaniach nie można znaleźć podstawowych informacji albo są one podane w taki sposób, że nikt nie wie, co oznaczają (np. tajemnicze skróty E) lub nie można ich przeczytać bez szkła powiększającego.

Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, z jak dużym wyniszczeniem środowiska naturalnego wiąże się przemysłowa hodowla zwierząt. Zanieczyszczenie wody, powietrza, gleby, wycinanie ogromnych połaci lasów pod nowe pastwiska czy uprawę roślin paszowych to tylko wybrane przykłady z tej książki. Podobnie nie każdy wie, że współczesna krowa mleczna produkuje trzy razy więcej mleka niż pięćdziesiąt lat temu, co jest dla zwierzęcia poważnym obciążeniem. Albo że małe, urocze cielaczki zaraz po urodzeniu zabierane są od matki i trzymane w ciasnocie, bez ruchu, aby ich mięso było jak najlepszej jakości, delikatne, byśmy mogli delektować się nim podczas uroczystej kolacji. Autorzy piszą o różnych gatunkach zwierząt hodowlanych, dużo miejsca poświęcając także rybom i owocom morza. Ich zjadanie wydaje się wielu osobom bardziej etyczne niż zjadanie krów albo świń, ale czy rzeczywiście tak jest? Czy ryby oraz inne morskie stworzenia nie odczuwają bólu? Prawie jedna czwarta połowów to tzw. przyłów (ok. 27 mln ton rocznie), czyli zwierzęta morskie, które znalazły się w sieciach, a nie są producentom potrzebne. Wyrzuca się je z powrotem do wody, najczęściej już martwe. A pozostałe na kutrach ryby nierzadko duszą się kilkanaście minut na powietrzu. Czy taka śmierć jest bardziej humanitarna niż odcinanie głów kurczakom?

Singer i Mason piszą nie tylko o okrucieństwie przemysłowej hodowli zwierząt i wynikających z niej szkodach dla środowiska naturalnego, lecz także o pozytywnych przykładach – żywności organicznej, hodowlach ekologicznych, wspieraniu małych, lokalnych wytwórców, sprawiedliwym handlu i przestrzeganiu praw pracowniczych, czy o freeganizmie polegającym na szukaniu żywności w śmietnikach, niekoniecznie z powodu trudnej sytuacji materialnej. Być może zainteresują was opisy praktyk stosowanych w McDonaldzie czy sklepach sieci Wal-Mart, a może porady dotyczące tego, jak jeść etycznie poza domem, np. w restauracji. Ciekawą kwestią jest również wychowywanie dzieci na wegan – autorzy rozważają, czy narzucenie dzieciom tak restrykcyjnej diety jest etyczne. Jak można nie dać ukochanemu synkowi kurczaczka, a córeczce odmawiać lodów śmietankowych?

Jak widać etyka w kontekście żywności nie sprowadza się jedynie do niehumanitarnego traktowania zwierząt czy wybierania w sklepie tańszych, gorszej jakości, chemicznych i „pełnych cierpienia” kotletów wołowych zamiast tych droższych, od szczęśliwych krówek pasących się swobodnie na łące i jedzących ekologiczną trawę. Autorzy przedstawiają różne aspekty problemu i pomagają nam podjąć decyzję. Na końcu robią swego rodzaju podsumowanie tego, co powinniśmy jeść, a czego nie powinniśmy, oceniają „etyczność” różnych produktów z ferm przemysłowych, ryb i innych morskich zwierząt, produktów organicznych, lokalnych, a także pochodzących ze sprawiedliwego handlu. Wspominają o etycznej stronie otyłości i przejadania się. Zdecydowanie promują weganizm, który odżegnuje się od jakichkolwiek produktów odzwierzęcych i w ogóle nie przyczynia się do cierpienia zwierząt, lecz jednocześnie uczulają jak ważna w przypadku takiej diety jest duża wiedza i odpowiednie bilansowanie posiłków. Żądają m.in. jawności informacji na temat sposobu produkowania żywności oraz cen odzwierciedlających rzeczywiste koszty ponoszone przez producenta. Trudno nie przytaknąć.

Autorom wcale nie chodzi o to, by zasypać czytelników drastycznymi opisami i namawiać wszystkich do przejścia na weganizm. Nikogo nie nagabują, nie są w swoich poglądach, przynajmniej na kartach tej książki, chorobliwie fanatyczni. Chcą jedynie pokazać, jak to wszystko naprawdę wygląda, jak ważne jest świadome podejmowanie wyborów – w sklepie, restauracji, we własnej kuchni. Wielu ludzi ucieka przed tą wiedzą, przed odpowiedzialnością za los zwierząt, które do tej pory zjedli i jeść będą w przyszłości. I nawet zobrazowanie problemu, bardzo dosadne, nic w ich podejściu nie zmieni lub będzie zmieniać bardzo powoli. Jednak nawet jeśli po lekturze tej książki tylko sto osób przejdzie na wegetarianizm czy weganizm albo chociaż zmniejszy tygodniowe spożycie mięsa, to warto!

Na końcu książki zostały zamieszczone adresy internetowe różnych polskich sklepów, w których można znaleźć „etyczne jedzenie”, oraz blogów poświęconych diecie wegańskiej i etycznemu traktowaniu zwierząt. Jest tu również lista polecanych sklepów stacjonarnych zlokalizowanych w pięciu polskich miastach oraz lista barów, restauracji i kawiarni w dwudziestu miastach. Do tego kilkanaście stron bibliografii podzielonej według poruszanych w książce zagadnień oraz wykaz ważnych dokumentów i organizacji. I jeszcze siedmiostronicowy indeks, dzięki któremu szybko znajdziecie konkretne zagadnienie. Szczegółowy spis treści znajduje się na początku publikacji. Czcionka jest duża, czytelna, papier kremowy. Format 15x23 cm, miękka oprawa spowita w czerń i tylko z przedniej okładki spoglądają na nas ściśnięte w klatkach kury… Nie obawiajcie się, w środku nie znajdziecie już ani jednego nieprzyjemnego zdjęcia tego typu.

Książkę polecam zarówno tym, którzy z radością i beztroską nadal pałaszują mięso – jako „uświadamiacz”, jak i osobom będącym już na diecie wegetariańskiej lub wegańskiej. Pierwsi być może zmienią dzięki niej swoje podejście do żywności (na dobry początek wystarczy zwalczyć marnotrawstwo), a drudzy na pewno znajdą wiele cennych argumentów na poparcie swojego stanowiska. Chwilami trochę irytowała mnie „amerykańskość” publikacji, szczegółowe informacje na temat opisywanych rodzin, ich miejsca zamieszkania i zwyczajów czy też marki kupowanych produktów, których w naszych sklepach nie ma. Ale sama koncepcja książki, czyli od konsumenta przez sklep do producenta, jest bardzo ciekawa. Czasem myślałam: nie, u nas to niemożliwe, na pewno jest lepiej. Ale później przypominałam sobie o kolejnych aferach w krajowym przemyśle spożywczym, w tym mięsnym, i opisywane przez Singera oraz Masona amerykańskie przykłady zaczęłam postrzegać uniwersalnie. Czy w Stanach Zjednoczonych zwierzęta umierają i są przetwarzane na kiełbaski w aż tak bardzo odmienny sposób niż w Polsce albo w jakimkolwiek innym zakątku świata?

Po takiej lekturze naprawdę trudno ponownie sięgnąć po hamburgera albo wędlinę. Wiedza o tym jak wiele muszą wycierpieć zwierzęta, byśmy przez chwilę mogli rozkoszować się kawałkiem ich mięsa może spowodować w umyśle trwałe zmiany. To my decydujemy o losie zwierząt i natury – za każdym razem, gdy sięgamy po portfel albo widelec i nóż. Nie hodowcy, producenci czy właściciele sklepów. Nikt na siłę nie wkłada nam do koszyka mięsa ani różnych „oszukanych” produktów. Nikt też siłą nie wyrwie nam ich z rąk, mamy przecież wolną wolę, potrafimy ocenić co jest dobre, a co złe. Cytowany w książce Gandhi powiedział, że „wielkość narodu i jego poziom moralny można ocenić po tym, jak traktuje zwierzęta”. Na jakim poziomie znajdujemy się obecnie? Czy to, że my jako konsumenci „tylko” kupujemy, niczego przecież nieświadomi, a nie pracujemy w ubojni, np. przy zabijaniu kurczaków, zwalnia nas od moralnej odpowiedzialności za los zwierząt? Autorzy stawiają trudne pytania, często dla nas niewygodne, ale bardzo ważne. Odpowiedzi każdy musi poszukać wewnątrz siebie. Ta książka może wam pomóc w tych poszukiwaniach.


Peter Singer, Jim Mason, „Etyka a to, co jemy” (oryg. The Ethics of What We Eat. Why Our Food Choices Matter), Czarna Owca 2012, 471 s., cena 49,90 zł.

Książka na stronie wydawcy, z przykładowym fragmentem: www.czarnaowca.pl/filozofia/etyka_a_to_co_jemy,p345796072