Czytając powieści, zastanawiam się czasem jak to możliwe, że bohaterowie funkcjonują w nich bez jedzenia… Dlaczego wielu autorów całkowicie kwestię posiłków pomija bądź sprowadza do poziomu porannej kawy? Jedzenie jest nieistotne? Szkoda na nie miejsca? Donna Leon, znana autorka kryminałów, nie uznaje pożywienia za niepotrzebny w literaturze dodatek. Sceny gotowania i konsumowania rozmaitych specjałów są integralną częścią życia kreowanych przez nią postaci. A ponieważ akcja jej książek rozgrywa się we Włoszech, każde spotkanie przy stole to prawdziwa uczta. Także dla czytelnika.
Na początku muszę się przyznać, że nie jestem wielką fanką kryminałów, a książką „Szczypta Wenecji, czyli ulubione dania komisarza Brunettiego” zainteresowałam się z czysto kulinarnych powodów. Tymczasem publikacja niezwykle mnie zaciekawiła – nie tylko z racji zamieszczonych w niej przepisów. Zdawać by się mogło, że to nic wyjątkowego, niewielka książka z kolejnymi włoskimi recepturami, które pojawiają się w tylu różnych publikacjach, że można już mówić o przesycie. W dodatku nie ma tu atrakcyjnych zdjęć potraw. Takie było moje pierwsze wrażenie, które szybko się ulotniło, gdy tylko zagłębiłam się w lekturze. Książka może i jest niewielka (format 12x19 cm, niecałe trzysta stron), ale za to bardzo ładnie wydana – na kremowym papierze, z czytelną czcionką i gustownymi, kolorowymi rysunkami Tatjany Hauptmann. Do tego smakowite, wypróbowane włoskie przepisy Roberty Pianaro oraz kulinarne opowieści i fragmenty z kryminałów Donny Leon. Wszystko razem buduje tak przyjemny klimat, że ma się ochotę poznać bliżej wszystkich bohaterów, nawet jeśli w książkowej rzeczywistości przez większość czasu zajmują się jednak czymś innym niż gotowanie i jedzenie.
„Wiadomo, że emocje zaostrzają apetyt, dlatego też w bestsellerowych powieściach Donny Leon o komisarzu Brunettim czytelnik często zasiada do stołu wraz z głównym bohaterem, aby w towarzystwie komisarza, jego rodziny i przyjaciół odetchnąć, odpocząć od trudnych spraw kryminalnych i nabrać do nich właściwego dystansu” – to fragment z opisu wydawcy. Nie znam książek Donny Leon, ale wygląda na to, że rzeczywiście poświęca w nich wiele miejsca kulinariom. Zresztą trudno się dziwić, w końcu akcja jej powieści rozgrywa się w Wenecji! „Szczypta...” została napisana niejako na prośbę czytelników. W pewnym momencie autorka opowieści o komisarzu Brunettim zaczęła otrzymywać wiele listów, w których fani jej literatury z całego świata dziwili się opisom tak wystawnych i długo celebrowanych posiłków. Leon z kolei była zaskoczona, że jest to dla nich coś wyjątkowego – przecież we Włoszech je się tak na co dzień! Naprawdę można inaczej?
Donna Leon jest z pochodzenia Amerykanką, ale z „zasiedzenia” wenecjanką. Z tutejszą kulturą, historią oraz kuchnią zapoznali ją przyjaciele – Roberta Pianaro oraz jej mąż Franco. To właśnie Roberta, świetna kucharka, pomaga Donnie w tworzeniu opisów posiłków rodziny Brunettich. W „Szczypcie Wenecji” przygotowała cały materiał praktyczny, czyli przepisy, oraz kilka krótkich komentarzy na temat włoskiej kuchni. Książka składa się z przedmowy oraz sześciu rozdziałów: przekąski, pierwsze dania, warzywa, ryby i owoce morza, mięsa i desery. Każdy rozdział poprzedza kulinarna opowieść, w której można przeczytać o weneckiej kulturze i kuchni, sklepach, targach, obyczajach, o zachodzących w mieście przemianach. Niektóre opowieści są radosne – o jedzeniu, świętowaniu, ciekawych miejscach albo osobowościach, inne nieco sentymentalne, a nawet smutne, na przykład o znikających sklepikach ze świeżymi warzywami lub dobrym mięsem, w miejscu których otwiera się sklepy z pamiątkami, biżuterią, butiki odzieżowe albo lokale serwujące fast-foody dla przybywających tłumnie turystów. Donna Leon pisze szczerze o tym co ją cieszy i smuci, co zaskakuje lub budzi wspomnienia. Wciąga czytelnika w labirynt weneckich kanałów i stukających o talerze sztućców. Jest naprawdę smakowicie!
W każdym rozdziale po krótkich opowieściach i komentarzach autorek pojawiają się przepisy. Przeważnie jest ich kilkanaście, tylko w przypadku pierwszych dań aż trzydzieści, natomiast deserów zaledwie dziewięć. Receptury są bardzo zróżnicowane. Znajdziecie tu zarówno przepisy klasyczne, proste do przygotowania, z krótką listą składników, jak i dania nieco bardziej wyszukane, choć nadal raczej niesprawiające kucharzowi problemów. Łącznie zamieszczono w książce ponad dziewięćdziesiąt apetycznych przepisów, m.in. na frittatę z cukinią, orecchiette ze szparagami, risotto z selerem i porem, spaghetti z vongolami, cukinię z ricottą, duszoną czarną mątwę, żabnicę w pomidorach, królika z oliwkami i orzechami czy wątróbkę cielęcą z polentą. Na deser ciasto migdałowe, gruszki w winie z jogurtem albo wiśnie smażone w cieście. Przy każdej potrawie podana jest jej włoska nazwa oraz liczba porcji. Opisy przygotowania są bardzo szczegółowe i klarowne. Większość składników kupicie na targu, w markecie lub delikatesach, może poza typowo włoskimi serami czy wędlinami oraz dobrej jakości rybami i owocami morza, ale z tym jest zawsze kłopot...
W książce nie ma zdjęć gotowych dań, ale co jakiś czas pojawiają się rysunki przedstawiające smakowite potrawy albo wybrane składniki potrzebne do ich przygotowania. Zazwyczaj brak fotografii uznaje się za minus, jednak w przypadku tej książki jest inaczej. Estetyka wydania jest bardzo... delikatna, wysmakowana (może poza nieco kakofoniczną stylistyką okładki); mam wrażenie, że zdjęcia potraw zaburzyłyby tę subtelność i harmonię. Ich brak skutecznie rekompensuje obecność fragmentów z powieści Donny Leon, które nawiązują do konkretnych przepisów i niemal „odmalowują” je w wyobraźni czytelnika. W całej książce znalazło się niemal trzydzieści tekstów z jej piętnastu kryminałów. Przykładowo w „Dziewczynie z jego snów” pojawia się scena posiłku na tarasie, podczas którego rodzina Brunettich rozkoszuje się fusili z zielonymi oliwkami. W „Szczypcie Wenecji” znajdziecie ten właśnie przepis, a zaraz obok rzeczony fragment powieści. I tak co chwilę. Bohaterowie jedzą lub przygotowują potrawy, których także my możemy spróbować – dzięki zamieszczonym recepturom. Jest tu przepis na słynną szarlotkę Paoli, żony komisarza, z cytryną, pomarańczą i likierem Grand Marnier, ravioli z grzybami, które w „Szlachetnym blasku” starała się przygotować córka Brunettich, Chiara, oraz lazanię z sercami karczochów i szynką parmeńską według przepisu mamy Brunettiego, którą Paola przyrządziła dla męża w „Mętnym szkle”.
Dzięki tym fragmentom przepisy niejako ożywają, zostają umiejscowione w szerszym kontekście, w czyjejś – literackiej, ale jednak – historii. Czytamy przepis, a na kolejnej stronie mamy opis rodzinnego obiadu albo spotkania w restauracji, w którym to właśnie danie występuje. Potrawy „okraszone” wycinkiem powieści stają się jeszcze bardziej kuszące i apetyczne. Od razu ma się ochotę spróbować ulubionego makaronu Brunettiego, czyli penne rigate, który Damiano Padovani w „Stroju na śmierć” podał mu z pomidorami, pancettą, cebulą i chili. Dla Brunettiego dom, szczególnie w porze posiłku, jest azylem, odskocznią. Komisarz czasem wspomina o prowadzonych sprawach – przy kolacji bądź śniadaniu rozwiązuje się czasem domowe lub zawodowe problemy – ale z zamieszczonych w „Szczypcie Wenecji” fragmentów nie dowiecie się zbyt wiele na temat jego pracy. Poznacie Brunettiego „od kuchni”, sympatycznego, lubiącego wygrzewać się na słońcu i, jak typowy Włoch, wiecznie głodnego. Aż trudno uwierzyć, że na co dzień styka się z mrocznymi przestępstwami.
Na końcu książki znajduje się alfabetyczny spis potraw z podziałem na rozdziały, alfabetyczny spis produktów wraz z wykorzystującymi je przepisami (np. anchois, brokuły, cielęcina, dynia, karczochy, krewetki, makaron, oliwki, ryby, szparagi czy ziemniaki), lista powieści Donny Leon, z których pochodzą cytowane fragmenty oraz krótkie sylwetki autorek. Duży plus należy się za oba spisy, które bardzo ułatwiają praktyczne korzystanie z książki. Miłym dodatkiem jest także zakładka utrzymana w stylistyce okładki. Całość sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Dla fanów powieści o Guido Brunettim będzie to nie lada gratka i możliwość poznania komisarza z nieco innej strony. Dla tych, którzy – tak jak ja – nie czytali jeszcze żadnej książki Donny Leon, „Szczypta Wenecji” może się okazać początkiem nowej literackiej „znajomości”, natomiast dla miłośników gotowania, a zwłaszcza włoskiej kuchni, niezwykle smakowitą ciekawostką. Warto spróbować. Włosi powiedzieliby: Mangia, mangia, ti fa bene!
Ocena: 7/10
Donna Leon, Roberta Pianaro, „Szczypta Wenecji, czyli ulubione dania komisarza Brunettiego” (oryg. A Taste of Venice. At Table with Brunetti), Noir sur Blanc 2012, 304 s., cena 32 zł.
* Dziękuję wydawnictwu Noir sur Blanc za przekazane egzemplarza do recenzji.