wtorek, 29 stycznia 2013

Ziemniaczany biznes

John Mole, „Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować”
Rosja ziemniakami stoi. Czy może być więc coś prostszego niż rozkręcenie w tym kraju ziemniaczano-restauracyjnego biznesu? Z takim planem wyjechał do Rosji Brytyjczyk John Mole. Autor opisuje swoje zmagania z machiną urzędniczą, powszechne na każdym kroku łapówki oraz spotkania z ciekawymi postaciami. Książka pełna jest zabawnych historii, ale też sytuacji absurdalnych i patowych. Zapał przybysza z Zachodu miesza się tu z obojętnością obywateli byłego ZSRR. Próba załatwienia czegokolwiek kończy się zazwyczaj sugestywnym rozłożeniem rąk i stwierdzeniem „Tu jest Rosja, panie Mole”.

John Mole jest absolwent studiów MBA z piętnastoletnim doświadczeniem w bankowości międzynarodowej, podróżnikiem oraz pisarzem, autorem m.in. książek „W tyglu Europy” oraz „Moja wielka grecka przygoda”. Pewnego dnia, gdy siedział w rosyjskiej saunie, wpadł na genialny pomysł – zamierzał wykorzystać ziemniaczany potencjał Rosji i otworzyć w tym kraju sieć restauracji szybkiej obsługi z pieczonymi ziemniakami w różnych odsłonach. Miała to być brytyjska odpowiedź na pizzę i inne fast foody. Pełen zapału do nowego projektu, rozpoczął nawiązywanie kontaktów i badanie „terenu”. Jego przyjaciel, Misza, zwrócił mu uwagę, że sprzedawanie Rosjanom ziemniaków jest jak sprzedawanie śniegu Eskimosom, jednak Mole nie stracił ani odrobiny ze swojego optymizmu i oznajmił rodzinie, po raz kolejny, że „Szykuje się coś wielkiego”.

Pomysł jest. I co dalej? Trzeba nawiązać kontakty, załatwić wszystkie formalności, znaleźć dostawcę ziemniaków, lokal, ekipę i działać! Jeśli myślicie, tak jak na początku sam autor, że wszystko to jest banalnie proste i przyniesie szybki zysk, jesteście w wielkim błędzie. W Rosji nic nie jest proste. Mole na każdym kroku napotykał kolejne problemy. Aby załatwić najmniejszą rzecz, musiał ratować się łapówką. W dodatku nawet poszukiwanie idealnego ziemniaka do pieczenia – w kraju słynącym z produkcji ziemniaków – wydaje się być zadaniem niewykonalnym. Mimo wszelkich komplikacji i niedorzeczności, autor pozostaje niezrażony. Należy mu się za to głęboki szacunek. Mole nawiązuje współpracę z rosyjskim Związkiem Rolników, a nawet otrzymuje dotacje z brytyjskiego Funduszu Know-How. Co rusz na horyzoncie pojawia się promyk słońca, ale i tak mateczka Rosja nie ułatwia mu zadania...

Próbując zrealizować swój ziemniaczany sen, w międzyczasie John rozkręcał inne biznesy, prowadził prelekcje i przeżywał mnóstwo ciekawych historii. Jeździł na grzbiecie świni, był „uszczęśliwiany” przez miejscowych olejem z młodych foczek, miał niepowtarzalną okazję zakupienia dwóch ton mrożonego mięsa tylko trzy lata po terminie, odwiedzał gospodarstwa rolne i cerkwie, brał udział w ceremonii pogrzebowej oraz ognisku w lesie z kierowcami ciężarówek, łowił ryby w przeręblu, spotkał grupę tolkienowskich „fanatyków”, a także rosyjskich gangsterów. Jego opowieści są zabawne i ciekawe. Może trochę mnie interesowały mnie dłuższe fragmenty dotyczące polityki czy gospodarki, ale proporcje zostały odpowiednio wyważone. Mimo iż całe przedsięwzięcie okazało się w realizacji niezwykle trudne, Mole nie narzekał. Nie tak, to inaczej. Nie oknem, to drzwiami. Takie podejście bardzo mi się podoba. Nie ma nic prostszego niż załamać ręce i narzekać na wszystko dookoła. A ten Brytyjczyk zamiast dużo mówić i użalać się nad niesprawiedliwością losu, po prostu działał, próbując wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Naprawdę godne pochwały i naśladowania. Czy mu się udało? O tym dowiecie się po lekturze.

Mole w swojej książce kreśli barwny obraz rosyjskiej mentalności, kolorowego społeczeństwa, raczkującego wtedy w kapitalistycznej rzeczywistości. Co chwilę pojawiają się nowe postaci i nowe problemy, ale też nowe możliwości. Autor na pewno nie mógł narzekać na nudę podczas swojej wyprawy, a przez to czytelnik nie może się nudzić podczas lektury. Nie ma na to czasu, bo zaraz czeka nas wyprawa do kołchozu, spotkanie z emerytowaną baletnicą albo merem Moskwy! Do wszystkich i wszystkiego jest nastawiony przyjaźnie i chyba właśnie taka postawa daje mu siłę do działania, mimo licznych przeciwności. Oprócz opisów funkcjonowania rynku gastronomicznego, znajdziecie tu smakowite rosyjskie posiłki jedzone w domach przyjaciół lub w restauracjach podczas oficjalnych spotkań biznesowych. Mole wspomina konkretne smaki i produkty, jak kawior, grzyby czy, obowiązkowo, alkohol. Pisze o robieniu zakupów oraz... warunkach uprawy ziemniaka. Ciekawym wątkiem jest plan dotyczący wytwarzania w Rosji sera i odsprzedawania go lokalnym oddziałom Pizza Hut, w zamian za ziemniaki. Czy znana sieć pizzerii przystała na taką propozycję? Czy biurokratyczna rosyjska machina dała się w końcu „udobruchać”? Czy autorowi udało się dokonać w Rosji „czegoś wielkiego”? I co w odniesieniu do rozkoszy podniebienia oznacza określenie „miło-paskudny”?

Książka składa się z dwudziestu siedmiu rozdziałów (spis treści znajduje się na początku). Bardzo szybko się ją czyta. Styl jest lekki i przyjemny, choć zdarzają się fragmenty biznesowo-ekonomiczne, mogące niektórych znudzić. Na szczęście nie ma ich aż tak dużo. Za to tekst roi się od ciekawych spostrzeżeń na temat Rosji i jej obywateli (np. „W Rosji wegetarianinem jest każdy, kto je mięso tylko raz dziennie.”), a także lokalnych smaków i zapachów. A jeśli jesteście ciekawi dlaczego akurat pieczone ziemniaki zawładnęły Johnem, przeczytajcie opis jego ulubionej restauracji serwującej ten specjał, czyli znajdującej się w południowym Londynie Jackets: „Przesiadywałem tam częściej, niż musiałem, ze względu na aromat docierający do mnie z restauracyjnej kuchni. Na basso ostinato pieczonych ziemniaków nakładały się melodie smażonych cebul i czosnku, duszonych pomidorów, ziół, przypraw, curry i kawy, na przemian crescendo i diminuendo. Ta ziemniaczana symfonia była równie wspaniała jak zapach pieczonego chleba i rzadko kiedy udawało mi się wytrzymać dłużej niż do południa, zanim zszedłem na dół na pierwszego danego dnia ziemniaka w mundurku”. Pamiętam z młodości zapach i smak ziemniaków pieczonych w ognisku, jedzonych z odrobiną masła i soli. Po tej lekturze jeszcze bardziej za nimi zatęskniłam...


John Mole, „Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować” (oryg. I Was a Potato Oligarch: Travels and Travails in the New Russia), Carta Blanca 2012, seria Bieguny, 281 s., cena 34,90 zł.