wtorek, 8 stycznia 2013

Wegetarianizm – nie tylko na piątki

Paweł Loroch, „Dania na piątki”
Nie jestem wegetarianką, ale mięso wykorzystuję w swojej kuchni bardzo sporadycznie. Nie mam zaufania do tego, co leży na sklepowych półkach. Wychodzi mi to na dobre, bo właśnie w warzywach, owocach i zbożach tkwi prawdziwa energia! Dla tych, którzy: wege z moralnego wyboru, po prostu lubią jeść bezmięsnie oraz, a może przede wszystkim pielęgnują tradycję postnego piątku, Paweł Loroch przygotował książkę z przepisami na proste dania wegetariańskie.

Paweł Loroch, autor książki „Dania na piątki”, zaprasza czytelników w podróż po daniach „klasycznych i szalonych propozycjach na zdrowe, bezmięsne, rozmaite posiłki zgodne z założeniami postu”. Jeśli religijne podstawy postu nie są wam bliskie, książkę możecie potraktować jak zwykłą publikację z łatwymi recepturami na wegetariańskie potrawy. Nie tylko na piątki. Autor w żadnym miejscu nie narzuca się z kwestią wiary, co zrobiło na mnie nader pozytywne wrażenie. Związek z religią określa jedynie symboliczny tytuł i krótki, jednostronicowy wstęp, po którym od razu przechodzimy do gotowania.

Przepis na tort rurkowy
Autor podaje propozycje czterdziestu ośmiu dań (na czterdzieści osiem piątków w roku), podzielonych na rozdziały odpowiadające kolejnym miesiącom. Każdy rozdział zawiera cztery przepisy i jest oznaczony innym kolorem. Receptury można oczywiście stosować dowolnie. Z truskawkami Loroch gotuje w czerwcu, ze śliwkami jesienią, ale nie wszystkie potrawy są ściśle dopasowane do produktów charakterystycznych dla danego miesiąca czy pory roku. Receptury są w większości naprawdę bardzo proste i szybkie. Jedni powiedzą, że niewyszukane lub zbyt banalne, inni, że domowe i pyszne. Dla jednych to wada, dla innych zaleta. Autor przekonuje, że do ich odtworzenia nie są potrzebne specjalne umiejętności – wystarczy trochę czasu i dobre chęci (choć o dobrych chęciach w znanym przysłowiu nie mówi się zanadto pozytywnie...). Opis przygotowania jest zrozumiały. Podana jest oczywiście lista potrzebnych składników, a także lista przyborów i naczyń, z których trzeba będzie skorzystać. Nie została natomiast dodana informacja o liczbie sztuk lub porcji.

Przepis na krem z pieczarek z mozarellą
Loroch proponuje zarówno dania tradycyjne, przygotowywane i podawane w standardowy sposób (np. pierogi z jagodami, knedle ze śliwkami, pizza cztery sery, risotto z leśnymi grzybami czy camembert z pieca), jak i potrawy klasyczne w nowych aranżacjach (m.in. placki ziemniaczane z halibutem, makaronowy tort rurkowy, kluski leniwe z cynamonowym lukrem, ratatouille z owczym serem i młode ziemniaki ze śledziem jabłkowym). Znajdziecie tu również kotlety z mojej ulubionej kaszy jaglanej, z sałatką ogórkową, tartę ze szparagami, solę w papilotach z cukrowym groszkiem, sałatę z roquefortem, orzechami i gruszką, sezamowe tofu oraz zupę truskawkową z prawdziwie waniliową manną. Dla osób spragnionych dania poniekąd egzotycznego znajdzie się kilka propozycji, np. quiche z kalafiorem, łosoś teriyaki, „pomi dori udon”, vichysoisse (zupa ziemniaczano-porowa), guacamole i gambas oraz fondue z wiśniówką, białym winem i czosnkiem (niewymagające użycia specjalnego sprzętu do fondue).

Przepisy znajdują się po prawej stronie, natomiast po lewej zostały umieszczone duże zdjęcia gotowych potraw wykonane przez Pawła Lorocha. Niestety, fotografie stoją na przeciętnym poziomie. Mojemu zmysłowi estetyki nie odpowiadają i nie zachęcają zbytnio do gotowania... Dodatkowo przy każdym zdjęciu pojawia się krótszy lub dłuższy komentarz autora. W założeniu miały być chyba swobodne i zabawne, ale w praktyce raczej się nie sprawdziły. Przeczytałam wszystkie, choć naprawdę nie miałam na nie apetytu. Przykładowo przy recepturze na tajemnicze pyłnyny czuszki, czyli papryki faszerowane, Loroch pisze tak: „Pokaż, kotku, co masz w środku – chciałoby się rzec, patrząc na to fantastyczne danie”. A ja rzekłabym, idąc torem popkulturowym: „Po prostu gotuj”. Albo, korzystając ze skarbów literatury polskiej: „Gotuj Pawle, komentarzy oszczędź”.

Przepis na racuchy korzenne z jabłkamiPrzy boczniaku z chrupkim majonezem czytamy: „Proszę państwa, oto niejaki boczniak: sprężysty i bardzo smaczny grzyb, który aż się prosi o panierunek i smażenie. Należy go czujnie wytropić na straganie, bo nieszczególnie rzuca się w oczy. Taki skromny z niego typ”. Z kolei racuchy korzenne z jabłkami (nawiasem mówiąc, „korzenność” racuchów przejawia się tylko w postaci cynamonu, a przecież świat korzennych przypraw jest tak bogaty!) opisane są następująco: „Racuch to bardzo ładne słowo. Brzmi jak imię albo interesująca cecha charakteru. Ale z ciebie racuch – można by tak powiedzieć na przykład do kogoś, kto umie rozpalić ognisko jedną zapałką. Racuchy są z natury przyjemne i przyjazne. Lubimy je. I to jak”.

Zamiast podobnych, nieco infantylnych zapisków wolałabym przeczytać interesujące informacje o prezentowanych potrawach, ich genezie, składnikach czy wartościach odżywczych. Niech będą nawet prywatne historie autora, które się z nimi wiążą, wspomnienia, rodzinne lub przyjacielskie obrazki. Niekoniecznie przy wszystkich przepisach. Ważne, aby nie były pisane na siłę, bo to się od razu wyczuwa podczas czytania.

Książka Pawła Lorocha może być przydatna w kuchni, jeśli szukacie inspiracji na łatwe dania wegetariańskie. Do większości zamieszczonych tu propozycji nie potrzeba wyszukanych składników. Jednak jeżeli oczekujecie pomysłowych receptur, nigdzie indziej niespotykanych, odkrywczych i niezwykle efektownych, możecie ich tu w ogóle nie odnaleźć lub znaleźć niewiele.

Publikacja jest wydana porządnie – kredowy papier, okładka twarda, ale miękka w dotyku (taka jakby „nadmuchana”), format kwadratowy (18 cm). Dzięki solidnemu, szerokiemu grzbietowi nie zamyka się po rozłożeniu na stole, więc korzystanie podczas gotowania nie jest kłopotliwe. Przepisów, jak na taką cenę, jest raczej mało. Od warstwy graficznej i autorskich komentarzy też można by oczekiwać nieco więcej.

„Dania na piątki” ani mnie nie zachwyciły, ani nie odrzuciły. Plasują się na średnim poziomie. Nagle nabrałam ogromnej ochoty na knedle ze śliwkami, ale nie jestem pewna, czy to akurat zasługa tej lektury...


Paweł Loroch, „Dania na piątki”, Salwator 2011, 104 s., cena 34,99 .

Książka na stronie wydawcy: www.salwator.com/306,dania-na-piatki.html