czwartek, 27 grudnia 2012

Vespą przez Włochy

Matthew Fort, „Apetyt na Italię. Vespaniała podróż kulinarna”
Kolejne wspomnienia o kulinarnej podróży przez Włochy. Dla wiernych fanów tematu niezbędna pozycja do kolekcji. Dla czytelników nieco już znudzonych do zastanowienia. Książka Matthew Forta nie jest ckliwym opisem pięknych włoskich wakacji czy też relacją z próby zaaklimatyzowania się w nowym miejscu po przeprowadzce zinnego świata”. Takich tekstów mamy już sporo. Autor tej publikacji, dojrzały mężczyzna, wybrał się w samotną podróż na... skuterze, by spełnić swoje marzenia o smakowaniu włoskich specjałów i uroków tamtejszego beztroskiego życia. Czy jego opowieść jest rzeczywiście apetyczna?

Matthew Fort to brytyjski pisarz i krytyk kulinarny, który pewnego dnia postanowił wyruszyć w podróż po Włoszech na skuterze. Zaczął od Kalabrii na południu, a skończył na Turynie. Miał nadzieję zakosztować podczas swojej wyprawy nie tylko wybornych regionalnych smakołyków, lecz także poczuć się wolnym, beztroskim i – być może – przeżyć drugą młodość. Jaki kraj byłby do tego bardziej odpowiedni?! Autor spotyka rozmaitych ludzi, którzy opowiadają mu o lokalnych przysmakach, odwiedza zakłady i manufaktury produkujące znane na całym świecie włoskie specjały, zagląda do restauracji, trattorii, rodzinnych gospodarstw i domowych kuchni. Zwiedza duże miasta pełne turystów i małe urokliwe zakątki. Dziwnie ubrany Brytyjczyk, w ślimaczym tempie przemieszczający się Vespą wzbudzał oczywiście duże zainteresowanie miejscowych, dzięki czemu nie mógł narzekać na nudę i brak ciekawych historii, które mógłby później opisać w książce.

Wnętrze książki, przykład strony rozpoczynającej rozdział
Niemal na każdej stronie jest coś o jedzeniu – opis posiłku lub lokalu, przygotowywania potrawy albo sposobu uprawy bądź produkcji jej komponentów. Można tu znaleźć mnóstwo informacji, także historycznych – kulinarnych oraz dotyczących dziejów danego regionu czy miejsca. Wydawać by się mogło, że taki smakowity przepych, włoski wiatr we włosach i przygody czekające na każdym zakręcie sprawią, że książkę będzie się czytało jednym tchem. Tymczasem nieco się na niej zawiodłam... Niby wszystkie składniki są, ale chyba niewłaściwie podane. Nie przypadł mi do gustu styl pisania Forta – jest zbyt suchy, chwilami niemal podręcznikowy. Brakuje mu finezji i lekkości. Podczas lektury łapałam się na przeskakiwaniu niektórych fragmentów. Ale, dla dobra sprawy, pokornie do nich wracałam, żeby nic mi nie umknęło.

Dodatkowo co jakiś czas w tekście znajdowałam nieszczęsne literówki. To takie moje zawodowe natręctwo, ale nic nie poradzę – literówki, tudzież poważniejsze błędy, irytują i osłabiają czytelniczy zapał, zwłaszcza przy lekturach, które z założenia mają być przyjemne i odprężające. Jeszcze słowo o jakości wydania. Miękka oprawa, standardowy format. Czcionka jest jednak dość duża, a marginesy bardzo wąskie, przez co tekst wydaje się niemal „wtłoczony” w kolumny. Zdecydowanie przydałoby się więcej światła. Każdy rozdział ma stronę wprowadzającą z tytułem (przesadnie duża czcionka, która aż „krzyczy”), trasą opisywaną w danej części oraz krótkim kulinarnym cytatem. Zdecydowanie zmniejszyłabym czcionkę i usunęła cytaty. Na początku je czytałam, a później pomijałam, bo za chwilę i tak były w treści. Zabawy czcionką (mnogość krojów, wielkości, wyróżnień) i małą ilość światła uznaję, niestety, za edytorski minus, zmniejszający komfort czytania. Za to bardzo podoba mi się kremowy papier i podtytuł z przewrotnym słowem „VESPAniała”.

Wnętrze książki, przykładowe przepisy
Dużo jest w „Apetycie na Italię” smaków charakterystycznych dla włoskiej kuchni. Jakżeby inaczej! Sery, oliwki, mięsa, sałaty, wina, makarony, pizze, pomidory. Fort próbuje potraw znanych na całym świecie, jak i tych sekretnych, rodzinnych. Dużym plusem są niewątpliwie zamieszczone po każdym rozdziale przepisy. Łącznie jest ich sześćdziesiąt, a wszystkie – jak czytamy na tylnej okładce – pilnie strzeżone. Receptury zostały zebrane w alfabetycznym indeksie na końcu książki, uporządkowanym według nazw włoskich (polskie podane są w nawiasach).

Jakie nieznane włoskie pyszności ujawnia czytelnikom na całym świecie Matthew Fort? Na przykład grillowane kotlety jagnięce z Matese, marynowanego węgorza, kluski cavatelli z serem wędzonym provola, krokiety ziemniaczane, gnocchi z ricotty z ragú ze ślimaków, gołąbki z bakłażanów, oliwki po ascolińsku, risotto z dynią, sardynki po cetareńsku czy zupę z groszku siewnego. Mój uśmiech wywołał królik à la tuńczyk, a zdziwienie sos z barana, ale nie zwykłego, lecz... wykastrowanego. Na deser tarta z konfitury figowej albo tradycyjna tarta wielkanocna. A na zakończenie książki likier limoncello, którego recepturę zapisał autorowi na kartce Massimo, taksówkarz odwożący go na lotnisko, gdy kończył już swoją podróż. Każdy przepis poprzedzony jest komentarzem Forta. Większość ma podaną liczbę porcji, a sposób przygotowania jest opisany zrozumiale. Nie powinniście mieć również problemów ze zdobyciem niezbędnych składników, może poza ślimakami, węgorzem, mięsem ze sparzonego łba cielęcego czy wykastrowanym baranem. Choć i w tym ostatnim przypadku można podobno użyć „zwykłej” baraniny.

Na początku książki została zamieszczona mapka ilustrująca trasę podróży przez włoski „but”, spis treści, podziękowania oraz nota autora. Fort pisze w niej o niejasnościach włoskich przepisów, które otrzymał: „Ich przepisy obfitują w sformułowania takie jak garść czegoś albo odpowiednia ilość, a czas gotowania wydaje się w ogóle nie mieć znaczenia”. Dalej zapewnia, że dołożył wszelkich starań, aby zebrane receptury sformalizować, zachowując przy tym ich oryginalny charakter: „Być może nie w każdym przypadku mi się to udało, jednak wydaje mi się, że lepiej jest uszanować żywą kulturę, niż zdecydować się na jałową ścisłość”. 

Ostatecznie w „Apetycie na Italię” najbardziej podobały mi się właśnie przepisy. Mam więc nadzieję, że ich przygotowanie każdorazowo będzie wieńczyć sukces. Sama historia była opowiedziana poprawnie. Dla tych, którzy mają przesyt Italii w literaturze ominięcie tej pozycji nie będzie ogromną stratą. Jeśli jednak kochacie włoskie opowieści i włoską kuchnię, i nigdy nie macie dość, książka zapewne się wam spodoba. Być może jesteście szczęśliwymi posiadaczami starej dobrej Osy i któregoś dnia sami wybierzecie się w podobną podróż.


Matthew Fort, „Apetyt na Italię. Vespaniała podróż kulinarna” (oryg. Eating Up Italy. Voyages on a Vespa), Pascal 2012, 336 s., cena 34,90 zł.

Książka na stronie wydawcy: ksiegarnia.pascal.pl/ksiazka.php?id=2213