Tak niewiele wiemy o tym, co jadali niegdyś wielcy tego świata – artyści, myśliciele, politycy, przewodnicy duchowi. A przecież to, co jemy i jak jemy w bardzo dużym stopniu kształtuje osobowość, choć większość z nas w ogóle nie jest tego świadoma. Czy Chopin komponował piękne mazurki dlatego, że często jadał tradycyjny wypiek o takiej właśnie nazwie? A jeśli nie mazurki – to co gościło na talerzu Wielkiego Fryderyka? Dzięki książce Aleksandry Zgorzelskiej poznajemy Chopina łasucha, o jakim melomanom, biografom ani czytelnikom się dotąd nie śniło!
Z książki dowiecie się między innymi jakim rodzajem chleba zachwycił się Chopin podczas wakacji w 1824 r., którym napitkiem paryskie hrabiny wabiły go w gościnę do swoich posiadłości, jaką słodką przekąskę skrywały Chopinowe kieszenie i jakim smakołykiem raczył się kompozytor w oberży „Dziki człowiek”. Przeczytacie od jakiego napoju Chopin rozpoczynał dzień, jakie „skutki uboczne” przypisywał nadmiernemu spożyciu kakao, a także co mu nie smakowało podczas pobytu na Majorce i co jadano w wiejskiej posiadłości George Sand w Nohant. Dowiecie się również gdzie specjalnością zakładu były luzowane szpaki oraz co kryło się pod tajemniczym hasłem „kucja w klubie”.
Cała opowieść zbudowana jest niejako z wycinków biografii Chopina, oscylujących przede wszystkim wokół kulinariów. Pojawiają się tu fragmenty jego listów, w których mowa o spotkaniach z przyjaciółmi i spożywanych smakołykach, a także ich wpływie na zdrowie i samopoczucie. Muzyka Chopina przeplata się ze śniadaniami, obiadami i deserami. A żeby jeszcze lepiej poznać gust naszego niezwykłego bohatera, autorka zamieściła w książce przepisy na potrawy, które w takiej lub zbliżonej postaci prawdopodobnie jadał. Większość receptur została zaczerpnięta od niezrównanej Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Znajdziecie tu przepisy na karmelki, piernik toruński, pieczonego łososia, poncz mleczny, strudel, zrazy wołyńskie z kapustą, pieczone bekasy czy szparagi pod beszamelem. I jeszcze kilka innych smakowitości.
Mamy już dowcipnie przedstawiony, intrygujący i niebanalny temat oraz apetyczne potrawy. Obrazu dopełnia kapitalne opracowanie graficzne książki autorstwa Mirosława Zdrodowskiego. Na okładce widzimy Chopina w czapce kucharskiej, dzierżącego w dłoniach nóż i dwuzębny widelec, a po otwarciu, na wyklejce, wspaniałe „kulinarne” klawisze fortepianu. Na kolejnych stronach oglądamy Chopina przy zastawionym pysznościami stole, z kieliszkiem wina czy fruwającego z kajzerką nad głową lub niosącego filiżankę kawy. Pojawiają się także zdjęcia potraw oraz poszczególnych składników, a także miejsc, w których jadał bohater książki, jak restauracja Rocher de Cancale czy kawiarnia Tortoniego. Strony mają przyjemny żółty kolor, z czarnym brzegiem. Fragmenty listów zostały wyróżnione kursywą, a potrawy i produkty spożywcze szczególnie bliskie sercu i żołądkowi Chopina pogrubiono. Przepisy łatwo jest odnaleźć, gdyż zostały wyróżnione grubszą białą czcionką, choć szkoda, że dodatkowo na końcu książki nie ma dla nich spisu treści. Za to na początku znajduje się króciuteńki wstęp Magdy Gessler, która w Żelazowej Woli, gdzie urodził się Chopin, ma jedną ze swoich restauracji.
Nawet jeśli nie przypadnie wam do gustu zaprezentowane w książce menu, warto skosztować dzieła Aleksandry Zgorzelskiej. A nawet nie tyle skosztować, co zjeść do ostatniego okruszka. To naprawdę wyborna i zabawna lektura. Kto z nas nie lubi zajrzeć czasem za kulisy życia sławnych ludzi? W przypadku Chopina wielu rzeczy, a tym bardziej kulinarnych preferencji i zwyczajów, możemy się tylko domyślać. Niestety. Ale autorka poradziła sobie z tematem znakomicie. Pozostaje mi tylko przygotować sobie klasyczną gorącą czekoladę, zasiąść w głębokim fotelu i rozmyślać o łakomym Chopinie, słuchając jego mazurków.
Aleksandra Zgorzelska, „Jestem zdrów i wesół, jem i piję dobrze, czyli co lubił Fryderyk Chopin”, WWW Vava Press i Food Zone 2010, 64 s., cena 39,90 zł.
Więcej o książce na stronie: