Historia Nigela Slatera, brytyjskiego kucharza uwielbianego przez swoich rodaków, szybko przeobraziła się w książkę, a następnie w film. Jego życie aż prosiło się o malownicze kadry: sklepowe półki pełne pyszności, matka przypalająca puszkowane jedzenie i tosty, pierwsze kulinarne kroki chłopca w szkole, w końcu niemal majestatyczne dania przyrządzane przez macochę. W pewnym sensie to właśnie dzięki niej, czy też przez nią, Nigel postanowił zostać kucharzem. Czy film jest równie smaczny, jak papierowa wersja „Tosta”? Niestety nie.
Książkę czytało się lekko i przyjemnie. Autor wyważył całkiem zgrabnie elementy humorystyczne i nostalgiczne. Strony aż puchły od jedzenia, smaków i zapachów. (Przeczytaj recenzję książki: Czy ten tost jest smaczny?) W filmie jest, niestety, trochę gorzej. Obraz wyreżyserowany przez S.J. Clarkson w warstwie wizualnej jest barwny i klimatyczny. Aktorzy grają poprawnie, choć żadna postać szczególnie mnie nie ujęła. Jednak całość zupełnie nie ma smaku. Niby coś się gotuje, coś spożywa, ale widzowi niewiele to mówi, nie pobudza zmysłów ani wyobraźni. Slater naprawdę kocha jedzenie. W książce się to czuje, w filmie gdzieś ta kwestia umyka. Co dziwne, bo przecież miał to być film o jego miłości do gotowania!
Film na szczęście poświęca mniej uwagi sprawom „intymnym”, które w książce pojawiają się nader często (co mi akurat dość mocno przeszkadzało). Ale to tylko jeden plus. W książce melancholia przeplatała się z humorem, a smutek z radością i nadzieją, natomiast cały film jest trochę przygnębiający i ponury – zarówno w warstwie wizualnej, jak i narracyjnej. Jest raczej mroczny i zniechęcający niż motywujący. Nawet jeśli w życiu Nigela Slatera miało miejsce wiele negatywnych emocji i darzeń, nie ma potrzeby, by film tak epatował depresyjnością. A tak właśnie go odebrałam. Po jego obejrzeniu nie mam ochoty ani na gotowanie, ani na rozwijanie innych pasji. Mimo iż trwał półtorej godziny, zupełnie nie byłam głodna. Myślałam tylko o butelce wina, w której mogłabym utopić smutki autora. Nie udzieliła mi się jego pasja. Nie poczułam żadnego pięknego aromatu, poza goryczą. „Tost” na papierze jest bez wątpienia dużo smaczniejszy.
„Tost. Historia chłopięcego głodu”, reż. S.J. Clarkson, scen. Lee Hall na podstawie książki Nigela Slatera pod tym samym tytułem, Wielka Brytania 2010.
Więcej na temat filmu: www.filmweb.pl/film/Tost.+Historia+ch%C5%82opi%C4%99cego+g%C5%82odu-2010-587804